czwartek, 5 kwietnia 2012

Cóż masz, czego byś nie otrzymał ?

Nasze dary i talenty powinniśmy oddać Jemu. Powinniśmy je widzieć takimi, jakimi są - Bożą pożyczką i nigdy nie powinniśmy uważać je za naszą własność. Nie mamy prawa do żadnych szczególnych umiejętności, nie więcej niż do posiadania niebieskich oczu czy mocnych mięśni. "Któż będzie się wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał"? /1Kor. 4.7/

Chrześcijanin, który choć trochę życia ma za sobą i zna siebie, zauważy objawy choroby posiadania i zasmuci się odkrywając to. Jeśli choć w małym stopniu jest w nim pragnienie Boga, będzie chciał coś z tym zrobić. Ale co powinien zrobić?

Przede wszystkim powinien przestać się bronić i nie próbować tłumaczyć się przed sobą, lub Panem. Każdy broniący się ma tylko wyłącznie siebie jako adwokata. Niech jednak przyjdzie bezbronny do Pana, a jego obrońcą stanie się sam Pan Bóg. Niech każdy pragnący chrześcijanin poczuje śliskość gruntu swego zwodzącego serca i niech oprze się na szczerej i otwartej wspólnocie z Panem.

Powinien też pamiętać, że jest to święta sprawa. Nie wystarczy jakieś przypadkowe i pobieżne potraktowanie tego. Niech przyjdzie do Pana z mocnym postanowieniem i pragnieniem, aby Bóg mu odpowiedział. Niech gorąco prosi Boga o to, aby przyjął wszystko co ma, aby usunął wszystkie rzeczy z jego serca, i aby tam rządził z całą swą mocą. Być może będzie nawet musiał szczegółowo wymienić rzeczy i osoby po kolei. Jeżeli uczyni to w sposób radykalny, to może w ten sposób skrócić czas swej próby, zamiast lat mogą to być minuty; pozwoli mu to wejść do ziemi obiecanej zanim wejdą jego powolniejsi bracia rozczulający się nad sobą i uparcie szukający tylko delikatnych dróg w chodzeniu przed Bogiem.

Nie zapominajmy o tym, że tej prawdy nie można się nauczyć na pamięć tak, jak niektórych faktów naukowych. Musimy je przeżyć, zanim je rzeczywiście poznamy. Musimy w sercach przeżyć twardość i gorzkość przeżycia Abrahama, jeśli pragniemy błogosławieństwa, które potem nastąpi. Stara, zakorzeniona w nas plaga nie opuści nas bezboleśnie. Żyjący w nas stary skąpiec nie podda się i nie umrze posłuszny naszym rozkazom. Musimy go wyrwać z serca, tak, jak się wyrywa roślinę z gleby. Musimy go usunąć z bólem i polaniem się krwi, jak to czynimy przy usuwaniu zęba: Musimy wyrzucić go z duszy siłą, jak Chrystus wypędził handlujących ze świątyni. Musimy wykraść samych siebie spod jego żałosnych błagań; które są objawem rozczulania się nad sobą, a jest to jeden z najbardziej godnych potępienia grzechów serca ludzkiego.

Jeśli chcemy naprawdę poznać Boga we wzrastającej intymności, musimy iść tą drogą wyrzeczeń. A jeśli postanowiliśmy szukać Boga, to prędzej czy później Pan podda nas tej próbie. Przechodząc swą próbę, Abraham nie rozumiał, co się z nim dzieje, ale gdyby postąpił inaczej, historia Starego Testamentu byłaby inna. Bóg z pewnością znalazłby swojego człowieka, ale strata dla Abrahama byłaby niezwykłe tragiczna. Tak więc, każdy z nas po kolei przyjdzie na miejsce próby i możemy się nawet nie spostrzec, gdy się tam znajdziemy. Nie będzie tam wiele możliwości do wyboru: jedna lub wykluczająca ją druga. Ale cała nasza przyszłość będzie zależała od wyboru, jakiego dokonamy.

Ojcze, chcę Cię poznać, lecz moje tchórzliwe serce boi się porzucić swe zabawki. Nie mogę się z nimi rozstać bez krwawienia serca i nie chcę ukrywać przed Tobą strachu przed rozstaniem się z nimi. Przychodzę cały drżący, ale przychodzę. Proszę Cię, wykorzeń z serca wszystkie rzeczy, które tak długo miłowałem i które stały się częścią mnie samego, tak, abyś mógł wejść i zamieszkać w moim sercu bez rywala. Wtedy uczynisz, że stanie się ono wspaniałym miejscem dla Twych stóp. Wtedy moje serce już nie będzie potrzebowało słońca, by w nim świeciło, ponieważ Ty będziesz jego światem że nie będzie tam nocy. Proszę Cię o to w imieniu Jezusa. Amen.

A.W. Tozer z książki Szukanie Boga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz