środa, 4 kwietnia 2012

Całkowicie posłuszny i nic nie posiadający

Anioł Pański przemówił głośno z nieba do Abrahama po raz drugi: "Przysięgam na siebie, taka jest wyrocznia Pana, że ponieważ uczyniłeś to, a nie oszczędziłeś syna twego jedynego, będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą warownie swych nieprzyjaciół. Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia (takiego, jakie jest udziałem) twego potomstwa, dlatego, że usłuchałeś mego rozkazu". /Rdz.22.15-18/

Stary, Boży człowiek podniósł głowę, by odpowiedzieć na Głos. Oto tam, na górze, stał silny, czysty i wielki człowiek, wyróżniony przez Boga za specjalne traktowanie Go, przyjaciel i ulubieniec Najwyższego. Teraz był Mu całkowicie poddany, całkowicie posłuszny i nic nie posiadający. Wszystka, co miał, skupił w swym synu i Bóg to zabrał od niego. Bóg mógłby zacząć od zewnętrznego życia Abrahama i dochodzić stopniowo do środka. Lecz wybrał szybkie wdarcie się do środka serca i zdobycie go za jednym cięciem. W ten sposób Bóg zaoszczędził czasu i środków. Bardzo bolało, ale przyniosło rezultat.

Powiedziałem, że Abraham nic nie posiadał, ale czyż ten biedny człowiek nie był bogaty? Wszystko, co przedtem miał, ciągle do niego należało: owce, wielbłądy, stada i wszystkie inne dobra. Miał też żonę, przyjaciół, a nade wszystko syna, Izaaka. Miał wszystko, ale nie posiadał nic. Tu ukryty jest ów duchowy sekret. Na tym polega wonna teologia serca, której można się nauczyć tylko w szkole wyrzeczenia. Książki teologiczne pomijają ten aspekt, ale mądry to zrozumie.

Po gorzkim i błogosławionym doświadczeniu, myślę, że słowa "mój" i "moje" nigdy już nie miały tego samego znaczenia dla Abrahama. Zawarta w nich myśl egoistycznego posiadania na zawsze zniknęła z jego serca. Rzeczy zostały wyrzucone na zawsze. Stały się teraz w stosunku do niego zewnętrzne. Jego serce było uwolnione od nich. Świat mówił: "Abraham jest bogaty", ale stary patriarcha tylko się uśmiechał. Nie mógł im tego wyjaśnić, ale wiedział, że do niego nic nie należy, że jego prawdziwe bogactwa były wewnątrz niego i były wieczne.

Nie powinno być wątpliwości, że takie przywiązywanie się do rzeczy jest najszkodliwszym zwyczajem w życiu. Ponieważ jest to czymś bardzo naturalnym, dlatego bardzo rzadko uznaje się to za zło. Ale skutki są tragiczne.

Bardzo często w oddaniu naszych bogactw Panu przeszkadza nam obawa o ich bezpieczeństwo. Odnosi się to szczególnie do naszych umiłowanych i przyjaciół. Ale nie powinniśmy się obawiać. Nasz Pan nie przyszedł po to, by niszczyć, ale po to, by zbawić. Wszystko, co Mu oddamy, jest w Jego ręku bezpieczne, a wszystko, co nie jest w Jego ręku, nie jest bezpieczne.

A.W. Tozer z książki Szukanie Boga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz