„Niknie ma siła - śmierć mnie dotyka; Ciężar Twej
dłoni przygniata mnie; Omdlały leżę - któż mnie podniesie? Padłem, lecz wiarą
ostoję się. Stoję - i nie pozwolę Ci odejść, Aż poznam Imię Istoty Twej. Padłem
ofiarą, utykam idąc; Z łatwością jednak zwyciężam grzech, Piekło i ziemia nie
zmogą mnie. Radosnym sercem czynić Twą wolę, Biegnę jak jeleń i wzbijam się, Aby
przez całą wieczność ogłaszać: Miłością Imię Istoty Twej.”
Dobrze zrobimy prosząc Boga, aby wtargnął w naszą
naturę i zdobył nas, bo dopóki On tego nie uczyni, będziemy narażeni na
niebezpieczeństwo ze strony tysięcy nieprzyjaciół. W swoim wnętrzu nosimy
ziarno własnej zagłady. Nasza moralna niedojrzałość ciągle sprowadza na nas niebezpieczeństwo
samozagłady, przypadkowo czy też przez naszą lekkomyślność. Nasze ciało będzie
nieustannie zagrażać duszy. Uwolnienie przyjdzie jedynie przez klęskę naszego
starego życia. Bezpieczeństwo i pokój przyjdą jako następstwo rzucenia nas na
kolana. Bóg wybawia nas przez złamanie nas, przez zniszczenie naszej mocy i
zniweczenie naszego oporu. Wtedy dopiero wkracza w naszą naturę, dając dawne, wieczne
życie, które było od początku. W ten sposób nas zdobywa i przez Swój pełen
miłości podbój zbawia nas dla Siebie.
Tajemnica ta jest prosta i łatwa do odkrycia. Dlaczego
więc w naszym zabieganiu zmierzamy w zupełnie innym kierunku? Dlaczego budujemy
nasze Kościoły na cielesności człowieka? Dlaczego gromadzimy rzeczy, które Bóg
już dawno odrzucił, a gardzimy tym, co u Niego jest w wielkim poważaniu?
Nauczamy ludzi, aby nie umierali z Chrystusem, lecz aby żyli w mocy swojego konającego
człowieczeństwa. Chlubimy się z naszej mocy, nie zaś ze słabości. Wartości
uznane przez Chrystusa za fałszywe ogłaszane są jako ewangeliczne łaski i mówi
się o nich jako o istocie życia i wiary chrześcijańskiej. Jakże gorąco zabiegamy
o uznanie którejkolwiek osobistości tego świata. Jak bezwstydnie wykorzystujemy
wielkie sławy, gdy się nawrócą. Każde znane nazwisko jest dobre, aby tylko
usunąć hańbę skromności z naszych żądnych rozgłosu przywódców: słynny sportowiec,
parlamentarzysta, podróżnik, bogaty przemysłowiec. Przed nimi skłaniamy się ze
służalczym uśmiechem na twarzy i oddajemy im cześć na spotkaniach publicznych i
w prasie religijnej. W ten sposób, aby umocnić pozycję Kościoła Boga, oddajemy
chwałę człowiekowi i od przemijającej sławy skazanego na śmierć człowieka uzależniamy
chwałę Księcia Życia.
To niezwykłe, że nazywamy się naśladowcami Chrystusa,
a jednocześnie tak lekceważymy sobie słowa Jego sługi: „Bracia moi, niech wiara
wasza w Pana naszego Jezusa Chrystusa uwielbionego nie ma względu na osoby. Bo
gdyby przyszedł na wasze zgromadzenie człowiek przystrojony w złote pierścienie
i bogatą szatę i przybył także człowiek ubogi w zabrudzonej szacie, a wy
spojrzycie na bogato odzianego i powiecie: Usiądź na zaszczytnym miejscu, do
ubogiego zaś powiecie: Stań sobie tam albo usiądź u podnóżka mojego!, to czy
nie czynicie różnic między sobą i nie stajecie się sędziami przewrotnymi? Posłuchajcie,
bracia moi umiłowani! Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze
oraz na dziedziców królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują?”
Apostoł Paweł widział te sprawy inaczej niż ludzie, na
których skarży się Św. Jakub. Mówi on, że przez krzyż „świat stał się
ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata.” Krzyż, na którym umarł Jezus, stał się
także krzyżem, na którym umarli Jego apostołowie. Straty, odrzucenie, hańba są
udziałem Chrystusa i tych wszystkich, którzy rzeczywiście są Jego uczniami.
Krzyż zbawiający jest również krzyżem, który ich zabija, zaś wszystko inne
pozbawione tej treści, jest tylko pseudowiarą, wiarą całkowicie nieprawdziwą. Cóż
więc powiemy, jeśli ogromna większość naszych ewangelicznych przywódców
akceptuje świat wraz z jego wartościami, odrzucając jedynie najbardziej rażące
elementy? Jak możemy patrzeć w twarz Tego, który został ukrzyżowany i zabity,
gdy widzimy Jego naśladowców akceptowanych i chwalonych przez świat? Oni również
głoszą krzyż i głośno krzyczą, że są prawdziwymi wierzącymi. Czyżby więc były
dwa krzyże? Czy św. Paweł ma na myśli co innego? Obawiam się, że tak jest.
Obawiam się, że rzeczywiście istnieją dwa krzyże: stary i nowy.
Boży podbój -
Zwycięstwo przez klęskę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz