Niektórzy chrześcijanie niewłaściwie zrozumieli ten tekst i doszli do wniosku, że Chrystus powiedział Swoim uczniom, iż mieli otrzymać Ducha Świętego i moc oraz że moc ta miała przyjść dopiero po otrzymaniu Ducha. Pobieżna lektura tego tekstu rzeczywiście mogłaby doprowadzić do takich wniosków, jednak prawdą jest, że Chrystus nie uczył przyjścia Ducha Świętego i mocy, ale przyjścia Ducha Świętego jako mocy. Moc i Duch są tym samym.
Język jest
pięknym i giętkim instrumentem. Równie dobrze może jednak być podstępny i
zwodniczy. Z tego też powodu, jeżeli chcemy uniknąć wywołania bądź osiągnięcia
fałszywego wrażenia, musimy używać go z największą starannością. Ma to
szczególne znaczenie, gdy mówimy o Bogu, gdyż jest On całkowicie niepodobny do
czegokolwiek i kogokolwiek w całym wszechświecie. Nasze myśli o Nim i nasze słowa
dotyczące Jego Osoby są ustawicznie narażone na niebezpieczeństwo zejścia z właściwej
drogi. Przykład tego znajdujemy choćby w słowach „moc Boża”. Niebezpieczeństwo
tego sformułowania polega na tym, że myślimy o „mocy” jako czymś, co do Boga
należy; tak jak siła muskułów należy do człowieka. Myślimy, że Bóg ma moc i że
ta moc może zostać od Niego oddzielona i zacząć istnieć samoistnie. Musimy
pamiętać, że Boże atrybuty nie są elementami składowymi błogosławionego Bóstwa.
Dający się złożyć z części bóg nie byłby wcale Bogiem, lecz jedynie dziełem
czegoś lub kogoś, co jest od niego samego większe i dlatego jest w stanie „poskładać”
go. Mielibyśmy wówczas jakiegoś sztucznego boga, zbudowanego z kawałków
nazwanych przez nas „przymiotami”. Lecz prawdziwy Bóg jest Istotą całkowicie
inną. Jego myśli rzeczywiście sięgają dalej aniżeli wszystkie nasze myśli i
wszelkie nasze pojmowanie.
Biblia i teologia
chrześcijańska uczą, że Bóg jest Jednością niepodzielną, istniejącą w Swej
nierozdzielnej jedności, nic nie można z Niego ująć i nic nie można do Niego
dodać. Na przykład miłosierdzie, niezmienność, wieczność są tylko określeniami
tego, co Bóg nazwał prawdą o Sobie. Wszystkie te „Boże przymioty” opisane w Biblii
i dotyczące Jego Osoby należy rozumieć: kim Bóg w Swojej niepodzielnej Jedności
jest, a nie zaś: co Bóg posiada. Samo słowo „natura”, gdy odnosimy je do Boga,
powinno być rozumiane jako pewnego rodzaju dostosowanie tego określenia do
naszego ludzkiego pojmowania, nie zaś jako dokładny opis prawdy o tajemnicy
Bóstwa. Bóg powiedział: „Jestem, który Jestem”, więc my możemy jedynie z
szacunkiem powtórzyć: „O Boże, który Jesteś”.
Przed
wniebowstąpieniem nasz Pan powiedział do Swoich uczniów: „Wy zaś pozostańcie w
mieście, aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka”. Słówko aż dotyczy czasu i
wskazuje na moment, w odniesieniu do którego wszystkie rzeczy miały miejsce „przed”
lub „po”. A więc doświadczenie tych uczniów można podsumować jako: do tego momentu
jeszcze nie otrzymali mocy; w tym momencie moc otrzymali; od tej chwili mają
moc. To są fakty historyczne. Kościół otrzymał moc, jaka nigdy wcześniej nie
przekroczyła progu natury człowieka (z wyjątkiem potężnego namaszczenia, jakie
spoczęło na Chrystusie w wodach Jordanu). Moc ta ciągle istnieje w życiu
Kościoła i to ona uzdolniła Kościół do trwania na przestrzeni blisko dwudziestu
wieków, chociaż przez cały ten czas skupiał on niepopularną mniejszość, zawsze
był otoczony wrogami, którzy chętnie, jeśliby tylko mogli, zakończyliby jego
istnienie.
„Otrzymacie moc.”
Tymi słowami Pan pobudził oczekiwanie Swoich uczniów i pouczył ich, aby wyglądali
nadejścia ponadnaturalnej potęgi oraz wkroczenia jej w ich ludzką naturę ze
źródła znajdującego
się na zewnątrz. Miało to być coś poprzez swą nowość całkowicie obce ich doświadczeniu,
a też miało nadejść nagle, z innego świata. Oczywiście miał to być sam Bóg wchodzący
w ich życie z zamiarem ostatecznego odnowienia Swojego obrazu w nich. Tutaj
przebiega linia graniczna oddzielająca chrześcijaństwo od wszelkich wierzeń
okultystycznych i wszystkich wierzeń Wschodu - starożytnych czy współczesnych.
Te bowiem skupiają się wokół wspólnych myśli, różniąc się tylko w niewielkich
detalach, a każda z nich ma własny, specyficzny układ fraz, sprawiający wrażenie
ich współzawodnictwa w nieuchwytności i niezrozumiałości wierzeń. Każda z nich
radzi: „Zgraj się z Nieskończonością” lub „Obudź olbrzyma wewnątrz siebie” czy „Wsłuchaj
się w swoje ukryte możności’ albo „Naucz się myśleć twórczo”. Wszystkie one
mają pewną wartość, która jednak nie wytrzymuje próby czasu. Nie przynoszą
jednak żadnych trwałych rezultatów, gdyż budują swoje nadzieje na upadłej naturze
człowieka i nie znają podboju z wysokości. Można starać się mówić o nich
przychylnie, ale z całą pewnością nie można powiedzieć, że są one
chrześcijaństwem.
Chrześcijaństwo zakłada niemożność wszelkiej samopomocy,
oferuje za to moc samego Boga. Ta moc ma za zadanie przyjść do bezradnych ludzi
w postaci inwazji z innego świata - delikatnej, lecz nie do odparcia,
przynoszącej ze sobą moralną siłę nieskończenie potężniejszą od czegokolwiek,
co człowiek może wzbudzić w sobie. Ta moc jest wystarczająca; nie potrzebuje
pomocy ani innego źródła energii duchowej, gdyż jest to wejście Świętego Ducha
Boga tam, gdzie rozlała się słabość, a celem jest udzielenie mocy i łaski
niezbędnych do zaspokojenia moralnej potrzeby. Porównując opisaną potęgę,
wzbudzoną dla zaspokojenia ludzkiej potrzeby, z chrześcijaństwem etycznym
(jeśli wolno mi użyć tego terminu), widzimy, że wcale nie jest ono
chrześcijaństwem. Można je nazwać infantylną kopią „ideałów” Chrystusa,
żałosnym wysiłkiem przestrzegania nauki Kazania na Górze! Jest to jedynie
dziecinna zabawa w religię, nie zaś wiara w Chrystusa i Nowy Testament.
„Boży podbój” z rozdziału – Duch jako moc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz