piątek, 31 sierpnia 2012

Cechy człowieka duchowego cz. 2

4. Chrześcijanin jest duchowy, jeśli widzi wszystko z Bożego punktu widzenia. Zdolność ważenia wszystkiego Bożą wagą i mierzenia Bożą miarą - nadawanie rzeczom takiej wartości, jaką nadaje im Bóg - jest cechą życia wypełnionego Duchem. Bóg patrzy równocześnie na, jak i poprzez daną rzecz. Jego spojrzenie nie zatrzymuje się na powierzchni, lecz przenika rzecz na wskroś, odkrywając prawdziwe jej znaczenie. Chrześcijanin cielesny patrzy na jakiś obiekt albo sytuację, ponieważ jednak nie widzi tego na wskroś, jest uniesiony albo też przybity tym, co widzi. Człowiek duchowy jest zdolny patrzeć poprzez rzeczy, tak jak Bóg, i myśleć o nich tak. jak myśli Bóg. Obstaje on przy Bożym sposobie widzenia, nawet jeśli go to upokarza i w bolesny sposób wystawia go na zarzut ignorancji.

5. Innym pragnieniem człowieka duchowego jest raczej umrzeć dobrze niż źle żyć. Niezawodnym znakiem rozpoznawczym dojrzałego człowieka Bożego jest jego brak przywiązania do życia. Chrześcijanin miłujący rzeczy ziemskie i żyjący sprawami swojego ciała patrzy na śmierć z paraliżującym strachem w swoim sercu, w miarę postępów w życiu duchowym staje się jednak coraz bardziej obojętny względem liczby lat, jakie pozostają mu jeszcze tu na ziemi, a jednocześnie coraz bardziej staranny gdy chodzi o jakość życia, jakie prowadzi, dopóki tu pozostaje. Nie zechce nabyć kilka dodatkowych dni życia za cenę kompromisu albo niepowodzenia. Najbardziej ze wszystkiego chce żyć prawidłowo i z radością pozwala Bogu decydować o tym, jak długo ma żyć. Wie on, że może sobie pozwolić na to, by umrzeć, choćby już teraz, skoro jest w Chrystusie, lecz wie także, że nie może sobie pozwolić na to, aby postępować niewłaściwie. I ta świadomość stanowi jego żyroskop, który stabilizuje jego myślenie i postępowanie.

6. Pragnienie, by widzieć postępy innych, dokonywane jego kosztem, to inna jeszcze cecha człowieka duchowego. Pragnie widzieć innych chrześcijan wyżej od siebie i jest szczęśliwy, jeśli oni zostają wysunięci do przodu a on jest przeoczany. W jego sercu nie ma zazdrości. Sprawia mu przyjemność, kiedy jego bracia zostają uczczeni, ponieważ taka jest wola Boża, a ta wola jest dla niego niebem na ziemi. Jeśli Bóg jest zadowolony, jest to powodem jego zadowolenia. Jeśli Bogu upodoba się wywyższyć kogoś ponad niego, akceptuje to bez zastrzeżeń.

7. Człowiek duchowy z przyzwyczajenia dokonuje sądów pod kątem wieczności zamiast pod kątem doczesności. Przez wiarę wyzwala się on spod przyciągania ziemskiego i uczy się myśleć i odczuwać jako ktoś, kto opuścił już świat i dołączył do społeczności niezliczonych tysięcy aniołów i do walnego zgromadzenia pierworodnych, którzy są spisani w niebie. Człowiek taki woli być użyteczny raczej niż sławny i woli służyć raczej niż przyjmować służbę. I wszystko to musi być spowodowane przez działanie Ducha Świętego w nim. Nikt nie może stać się duchowym przez własne wysiłki. Tylko swobodnie działający Duch może człowieka uczynić duchowym.

A.W. Tozer z książki „Radykalny krzyż” cz. II

czwartek, 30 sierpnia 2012

Cechy człowieka duchowego cz. 1

Pojęcie duchowości jest różne w różnych grupach chrześcijańskich. W niektórych kręgach uchodzi za bardzo duchowego ktoś, kto bardzo lubi się wypowiadać i bez przerwy mówi o rzeczach religijnych. Inni za oznakę duchowości przyjmują hałaśliwe wybuchy emocjonalne. W niektórych kościołach opinię najbardziej duchowego człowieka uzyskuje ten, kto modli się jako pierwszy i najdłużej albo najgłośniej. Otóż. składanie żywego świadectwa, częste modlitwy i głośne uwielbianie Boga mogą być całkowicie zgodne z duchowością, ważne jest jednak, abyśmy rozumieli, że same w sobie nie stanowią jej one ani też nie są dowodem jej obecności.

Prawdziwa duchowość przejawia się w pierwszych dominujących pragnieniach. Są to bez przerwy obecne, głęboko tkwiące żądności, dostatecznie mocne, aby motywować i kontrolować życie. Dla wygody pozwólcie mi ponumerować je, chociaż nie podejmuję próby ustalenia ich kolejności według znaczenia.

1. Pierwszą cechą jest pragnienie być raczej świętym niż szczęśliwym. Tęsknota do szczęścia, występująca tak powszechnie wśród chrześcijan deklarujących wyższy stopień uświęcenia, jest wystarczającym dowodem, że uświęcenie takie naprawdę nie ma miejsca. Prawdziwie duchowy człowiek wie, że Bóg daje obfitą radość, kiedy stajemy się zdolni przyjąć ją bez szkody dla naszych dusz, lecz człowiek taki nie domaga się jej od razu. John Wesley wyraził się o członkach pewnego wczesnego ugrupowania metodystycznego, iż wątpi, że są oni doskonali w miłości, gdyż przychodzą do kościoła po to, aby radować się religią, a nie aby uczyć się, jak stać się świętymi.

2. Człowieka można uważać za duchowego, jeśli chce, aby życie jego przyczyniało się do pomnażania Bożej chwały, nawet jeśli oznacza to, że on sam musi czasowo cierpieć zniewagi lub ponosić straty. Człowiek taki modli się: „Świeć się imię Twoje”, i dodaje w milczeniu: „za każdą cenę z mojej strony, Panie!” Żyje on dla Bożej czci odruchowo, kierując się swego rodzaju refleksem duchowym. Każdy wybór korzystny dla Bożej chwały jest dla niego z góry dokonany i przesądzony, zanim jeszcze się pojawi. Nie potrzebuje on rozpatrywać tej kwestii ze swoim własnym sercem - nie ma co rozpatrywać. Chwała Boża jest jego potrzebą. Łapie ją tak, jak duszący się łapie powietrze.

3. Człowiek duchowy chce nieść swój krzyż. Wielu przyjmuje przeciwności i utrapienia ze wzdychaniem i uważa je za swój krzyż, zapominając, że takie rzeczy dotykają w równym stopniu świętych i grzeszników. Krzyż to te dodatkowe przeciwności, które spotykają nas w wyniku naszego posłuszeństwa Chrystusowi. Do tego krzyża nikt nas nie zmusza. Bierzemy go na siebie dobrowolnie, w pełni świadomi następstw. Decydujemy się na posłuszeństwo Chrystusowi i tym samym decydujemy się nieść krzyż. Nieść krzyż znaczy być złączony z osobą Chrystusa, poddany pod panowanie Chrystusa i posłuszny przykazaniom Chrystusa. Człowiek tak złączony, tak poddany i tak posłuszny jest człowiekiem duchowym.

A.W. Tozer z książki „Radykalny krzyż” cz. II

środa, 29 sierpnia 2012

Nie są to wystarczająco dobre schronienia

Samo napełnienie nie jest sprawą skomplikowaną. Choć staram się unikać sformułowań typu „jak” w sprawach duchowych, wierzę, że odpowiedź na pytanie: „Jak mogę zostać napełniony?” może być udzielona przy pomocy czterech słów, czerech czynnych czasowników. Oto one: 1) poddać się, 2) prosić. 3) być posłusznym. 4) wierzyć.

Poddać się: „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże. abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą. świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza. A nie upodabniajcie się do tego Świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe” (Rzym. 12, 1 - 2).

Prosić: „Jeśli więc wy. którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym. którzy Go proszą” (Łuk. 11, 13). Być posłusznym: .,A my jesteśmy świadkami tych rzeczy, a także Duch Święty, którego Bóg dał tym, którzy mu są posłuszni” (Dz. Ap. 5, 32). Pełne i bez niechęci posłuszeństwo wobec woli Boga jest absolutnie nieodzowne dla przyjęcia namaszczenia Ducha. Gdy czekamy na Boga, powinniśmy z czcią studiować Pismo Święte, nasłuchiwać łagodnego i cichego głosu, aby poznać, czego oczekuje od nas nasz niebieski Ojciec. Następnie ufając Jego możliwościom, powinniśmy być posłuszni jak tylko potrafimy, zgodnie z naszymi umiejętnościami i zrozumieniem. Wierzyć: „Chcę dowiedzieć się od was tego jednego: Czy przez uczynki zakonu otrzymaliście Ducha, czy przez słuchanie z wiarą?” (Gal. 3, 2).

Ponieważ napełnienie Ducha jest przyjmowane przez wiarę i tylko przez wiarę, wystrzegajmy się takiej imitacji wiary, która jest tylko intelektualną akceptacją prawdy. Było to źródłem wielkiego rozczarowania dla mnóstwa poszukujących dusz. Prawdziwa wiara nieuchronnie przynosi świadectwo. Czymże jednak jest to świadectwo? Nie jest ono żadnym przeżyciem fizycznym, żadnym zjawiskiem dźwiękowym ani też uczuciem duszy. Duch nigdy nie powierza Siebie ciału. Jedyne świadectwo, jakie On daje, jest subiektywne, znane tylko samej jednostce. Duch Święty objawia się głęboko w duchu człowieka. Ciału nie przynosi to żadnej korzyści, lecz wierzące serce nieomylnie rozpoznaje. Święty, święty, święty!

I jeszcze sprawa ostatnia. Ani w Starym, ani w Nowym Testamencie, ani w świadectwach chrześcijańskich znajdujących się w pismach pozostawionych przez świętych nie ma wzmianki, na ile sięga moja wiedza, o żadnym wierzącym, który zostałby napełniony przez Ducha Świętego nie wiedząc o tym. Nikt także nie został napełniony nie wiedząc, kiedy to się stało, ani też nikt nie był napełniany stopniowo. W cieniu tych trzech drzew wiele połowicznie wierzących dusz usiłuje się schronić, jak Adam przed obecnością Boga. ale nie są to wystarczająco dobre schronienia. Człowiek, który nie wie, kiedy został napełniony, nie był nigdy napełniony (abstrahując rzecz jasna od możliwości zapomnienia dokładnej daty). A ten. kto ma nadzieję, że będzie napełniany stopniowo, nie będzie napełniony nigdy.

Moim zdaniem relacja pomiędzy Duchem Świętym a wierzącym jest najistotniejszym problemem, przed jakim stoi dziś Kościół. W porównaniu z nim problemy podnoszone przez chrześcijański egzystencjalizm lub neoortodoksję są niczym. Idee ekumeniczne czy też teorie eschatologiczne nie zasługują na uwagę, dopóki każdy wierzący nie będzie mógł dać twierdzącej odpowiedzi na pytanie: „Czy przyjęliście Ducha Świętego, gdy uwierzyliście?” A więc z łatwością może stać się tak, że po napełnieniu Duchem Świętym stwierdzimy ku naszemu zadowoleniu, iż samo napełnienie rozwiązało nam również inne problemy.

A.W. Tozer z książki „Radykalny krzyż” cz. II

wtorek, 28 sierpnia 2012

Żarliwa tęsknota, która może być określona jako pragnienie aż do bólu

Z drugiej strony, jeżeli twoja dusza woła do Boga, do Boga żywego, a twoje wyschnięte i puste serce rozpacza z powodu powszedniości twojego chrześcijańskiego życia, któremu brak nowego namaszczenia, tedy pytam cię: Czy jest to pragnienie, które ogarnia całą twoją istotę? Czy jest rzeczą największą w twoim życiu? Czy wypełnia ono każde twoje działanie religijne i napełnia cię żarliwą tęsknotą, która może być określona jako pragnienie aż do bólu? Jeśli twe serce odpowiada „tak” na te pytania, jesteś prawdopodobnie na drodze do duchowego przełomu, który przemieni całe twoje życie. Większość chrześcijan załamuje się właśnie w trakcie przygotowania do przyjęcia namaszczenia Ducha. Prawdopodobnie nikt nie został napełniony nie przeżywając uprzednio głębokiego rozdarcia duszy i wewnętrznego niepokoju. Gdy wchodzimy w ten stan, ogarnia nas pokusa poddania się panice i wycofania się. Szatan współczująco nakłania nas do wycofania się, abyśmy czasem nie stali się rozbitkami w wierze i nie obrazili Pana, który nas odkupił.

Rzecz jasna, szatan nie dba ani o nas. ani o Boga. Jego celem jest, abyśmy pozostali słabi i nieuzbrojeni w dniu konfliktu, i miliony wierzących przyjmują to pełne obłudy kłamstwo jako ewangeliczną prawdę i wracają, jak prorokowie Obadiasza, do swych jaskiń, aby żyć o chlebie i wodzie (por. 1 Król. 18. 3-4). Aby dojść do pełności, trzeba przedtem przeżywać pustkę. Zanim Bóg napełni nas Sobą, musimy być opróżnieni ze swojego „ja”. To opróżnienie przynosi bolesne niezadowolenie z siebie i zwątpienie w siebie, na co narzeka wiele osób tuż przed swym nowym, radosnym przeżyciem. Musimy przejść przez całkowite przewartościowanie siebie, śmierć dla wszystkiego, co zewnątrz i wewnątrz nas. Inaczej nigdy nie będzie mogło nastąpić prawdziwe napełnienie Duchem Świętym.

Nawet najdroższe me bożyszcze,
Cokolwiek by to było.
Pomóż mi zniszczyć przed Twym tronem
I wielbić tylko Ciebie!

Śpiewamy to bez zająknienia. ale unieważniamy naszą modlitwę, nie chcąc się wyrzec właśnie tego bożka, o którym śpiewamy. Bowiem porzucenie naszego ostatniego bożka oznacza zanurzenie się w stan wewnętrznej samotności, której nie może pomóc żadne ewangeliczne nabożeństwo ani żadna społeczność z innymi chrześcijanami. Z tej przyczyny większość chrześcijan pragnie zabezpieczyć się i dlatego prowadzi życie kompromisowe. Mają coś niecoś z Boga, aby tylko mieć pewność bezpieczeństwa, ale nie mają wszystkiego: i Bóg ma coś z nich, ale nie wszystko. I tak żyją swym letnim życiem i starają się zamaskować swe głębokie duchowe ubóstwo przy pomocy jasnych uśmiechów i żywych refrenów.

Jedną sprawę należy tu dokładnie wyjaśnić: wędrówka duszy przez ciemną noc nie jest sama w sobie żadną zasługą. Cierpienia i samotność nie podnoszą wartości człowieka przed Bogiem, nie można za nie zasłużyć sobie na namaszczenie. Nie możemy nic kupić od Boga. Wszystko pochodzi z Jego dobroci, na podstawie krwi Chrystusa, która nas odkupiła i jest wolnym darem bez żadnych dodatkowych warunków. Taka udręka duszy przynosi jednak rezultat w postaci oderwania się od ziemskich spraw i zwrócenia uwagi na Boga. Wszystko, o czym poprzednio była mowa. dotyczyło przygotowania duszy do Bożego aktu napełnienia.

A.W. Tozer  z książki „Radykalny krzyż” cz. II

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

A jak to wygląda u ciebie?

Gdy człowiek jest już przekonany, że może być napełniony Duchem, musi tego pragnąć. Zainteresowanemu pragnę zadać następujące pytania: .Czy jesteś pewien, że chcesz, aby opanował cię Duch, który będąc czystym i łagodnym, mądrym i kochającym, będzie jednak wymagał, aby być Panem twojego życia? Czy jesteś pewien, że chcesz, aby twoja istota została opanowana przez Tego, który będzie wymagał posłuszeństwa napisanemu Słowu? Który nie będzie tolerował żadnych grzechów związanych z własnym „ja” w tym życiu: ani samolubstwa, ani pobłażania sobie? Który nie pozwoli ci na dumne stąpanie, przechwałki i zarozumiałość? Który odbierze ci możliwość kierowania swoim w życiem, i Sobie zarezerwuje wszelkie prawo do sprawdzania cię i karania? Który odbierze ci wiele ukochanych rzeczy, jakie niezauważalnie szkodziły twojej duszy?

Dopóki nie odpowiesz z zapałem „tak” na te pytania, dopóty nie chcesz być napełniony. Możesz pragnąć wzruszeń, zwycięstw lub władzy, ale nie pragniesz być napełniony przez Ducha. Twoje pragnienie jest czymś niewiele większym niż marne życzenie i nie jest dość czyste, aby zadowoliło Boga, który chce mieć wszystko lub nic. Pytam raz jeszcze: Czy jesteś przekonany, że potrzebujesz napełnienia Duchem? Dziesiątki tysięcy chrześcijan, kaznodziei, misjonarzy i przeciętnych chrześcijan jakoś sobie radzi bez wyraźnego przeżycia napełnienia. Ich pozbawiona Ducha działalność może doprowadzić tylko do tragedii w dniu Chrystusowym, o czym przeciętny chrześcijanin wydaje się zapominać. A jak to wygląda u ciebie?

Być może w swoich przekonaniach jesteś daleki od wiary w przełomowe przeżycie napełnienia Duchem. Bardzo dobrze, spójrz więc na owoce tej doktryny. Jaki jest rezultat twego życia? Pracujesz na niwie religijnej, wygłaszając kazania, śpiewając, pisząc, przyczyniając się, ale jaka jest jakość twoich czynów? Prawdą jest, że przyjąłeś Ducha w momencie nawrócenia. Lecz czy jest także prawdą, że jesteś w stanie bez dalszego namaszczenia oprzeć się pokusie, być posłusznym Słowu Bożemu, rozumieć prawdę, żyć zwycięsko, umierać w pokoju i bez lęku wyjść na spotkanie Chrystusa w dniu Jego przyjścia?

A.W. Tozer  z książki „Radykalny krzyż” cz. II

sobota, 25 sierpnia 2012

Bez Niego tylko błąkamy się po pustyni bez celu

Prawie wszyscy chrześcijanie chcą posiadać pełnię Ducha. Ale tylko nieliczni chcą spełnić warunki, aby być napełnionymi Duchem. Ale czy może chrześcijanin poznać pełnię Ducha, jeśli przedtem nie przeżyje napełnienia? Jednakże byłoby bezcelowe mówienie o napełnieniu Duchem temu, kto nie wierzy, że może być napełniony. Nikt nie może mieć nadziei na coś, o czym nie jest przekonany, iż z woli Bożej jest to dla niego przeznaczone i jest zawarte w zwiastowaniu biblijnym.

Zanim pytanie: „Jak mogę być napełniony?" mieć będzie jakąkolwiek wartość, ten, kto szuka Boga, musi być pewien, że przeżycie napełnienia jest możliwe w tej chwili. Człowiek, który nie jest pewien, nie ma na co czekać. Gdzie nie ma oczekiwania, nie może być wiary, a bez wiary dociekanie jest bezsensowne. Doktryna o Duchu Świętym, odnosząca się do wierzącego, była przez ponad połowę ostatniego stulecia okryta mgłą podobną do tej. która w burzliwą pogodę okrywa szczyty górskie. Królestwo chaosu otaczało tę prawdę. Dzieci Boże były uczone różnych doktryn wyprowadzanych z tych samych tekstów, ostrzegane, straszone i onieśmielane, aż wreszcie instynktownie wzbraniały się przed każdą nauką biblijną, która dotyczyła Ducha Świętego.

Chaos ten nie powstał przypadkowo. Uczynił to wróg. Szatan wie, ze ewangeliczne chrześcijaństwo pozbawione Ducha jest tak samo martwe, jak modernizm czy też herezje; wróg robi więc wszystko, co w jego mocy, aby uniemożliwić nam przyjęcie naszego prawdziwego chrześcijańskiego dziedzictwa. Kościół bez Ducha jest tak bezradny, jak bezradny byłby Izrael na pustyni, gdyby opuścił ich słup ognia. Duch Święty jest naszym słupem obłoku w dzień i słupem ognia w nocy. Bez Niego tylko błąkamy się po pustyni bez celu.

A tak właśnie z pewnością dzieje się dziś z nami. Podzieliliśmy się na małe, poszarpane grupy, z których każda podąża za błędnym ognikiem, czy też świetlikiem, w mylnym mniemaniu, że podąża za Szehiną (obłokiem chwały). Jest nie tylko pożądane, aby słup obłoku zaczął znów świecić. To jest wręcz konieczne. Kościół może mieć światło tylko wtedy, gdy jest pełen Ducha, a pełen Ducha może być tylko wtedy, gdy składa się z członków napełnionych, każdy z osobna. Duchem. Dalej, nikt nie może być napełniony nie będąc przekonany, że owo napełnienie jest częścią całego Bożego planu zbawienia; że nie jest to jakimś specjalnym, nadzwyczajnym dodatkiem, niczym dziwnym ani też nienormalnym, lecz właściwym, duchowym działaniem Boga, opartym i wynikającym z dzieła odkupienia Chrystusa.

Poszukujący musi być pewny aż do pełnego przekonania. Musi wierzyć, że cała rzecz jest normalna i słuszna. Musi wierzyć, iż jest wolą Boga. aby był namaszczony świeżą oliwą z rogu. ponad i poza wszystkimi dziesięcioma tysiącami błogosławieństw, jakie mógł już przedtem otrzymać z dobrej ręki Boga. Zanim osiągnie ten stopień przekonania, zalecam, aby spędzał czas na poście, modlitwie i medytacjach nad Słowem Bożym. Wiara przychodzi przez Słowo Boże. Nie wystarczą sugestie, nawoływania i psychologiczne oddziaływanie świadectwa tych, którzy zostali, być może, napełnieni wcześniej.

Jeżeli jego przekonanie nie pochodzi ze Słowa Bożego, nie powinien zbytnio się śpieszyć ani też nie powinien stać się ofiarą emocjonalną manipulacji tych, którzy zawzięcie pragną wymusić pożądany efekt. Bóg jest wspaniale cierpliwy i pełen zrozumienia. Będzie czekał, aż powolne serce pojmie prawdę. W międzyczasie poszukujący musi być spokojny i pełen ufności. We właściwym czasie Bóg przeprowadzi go przez Jordan. Niech nie zrywa się i nie biegnie na oślep przed siebie. Zbyt wielu już tak uczyniło i przyniosło im to tylko klęskę w ich chrześcijańskim życiu.

A.W. Tozer  z książki „Radykalny krzyż” cz. II

piątek, 24 sierpnia 2012

Za pomocą ciała Chrystusa Bóg wykonuje pracę wiekuistą

Przyjmuje się zazwyczaj, że istnieje dziewięć darów Ducha (dlatego, jak sądzę, że Paweł wymienił ich tyle w 1 Liście do Koryntian 12). W rzeczywistości Paweł wymienił nie mniej niż siedemnaście (1 Kor. 12, 4 - 11, 27 - 31; Rzym. 12, 3-8; Efez. 4, 7 - 11). Nie są to po prostu wrodzone zdolności, ale dary udzielone przez Ducha Świętego, aby dopasować wierzącego do jego miejsca w ciele Chrystusowym. Są one jakby piszczałkami wielkich organów, dającymi muzykowi szeroką skalę i zakres do tworzenia muzyki najwyższej jakości. Powtarzam: są one czymś więcej niż zdolnościami, są darami duchowymi.

Naturalne zdolności umożliwiają człowiekowi pracę w sferze natury, natomiast za pomocą ciała Chrystusa Bóg wykonuje pracę wiekuistą, znajdującą się ponad i poza zakresem upadłej natury. Praca religijna może być wykonywana przez zwykłego człowieka bez darów Ducha i może być wykonana dobrze oraz umiejętnie. Ale praca przeznaczona dla wieczności może być wykonana tylko przez wiecznego Ducha. Żadna praca nie ma charakteru wiekuistego, jeśli nie jest wykonana przez Ducha za pomocą darów, w które On sam wyposaża dusze ludzi odkupionych.

Od pokoleń pewni ewangeliczni nauczyciele mówili nam, że dary Ducha ustały wraz ze śmiercią apostołów lub powstaniem Nowego Testamentu. Rzecz jasna ani jedna sylaba Biblii nie popiera tej doktryny, a jej propagatorzy muszą przyjąć pełną odpowiedzialność za takie manipulowanie Słowem Bożym. W rezultacie takiego błędnego nauczania jest między nami tragicznie mało jednostek obdarzonych duchowo. Gdy na przykład rozpaczliwie potrzebujemy przywódców z darem rozróżniania, nie znajdujemy ich i jesteśmy zmuszeni opierać się na metodach tego świata. Ta przerażająca godzina głośno domaga się ludzi z darem proroctwa. Zamiast nich mamy ludzi, którzy badają, głosują i dyskutują. Potrzebujemy ludzi z darem wiedzy. Na ich miejsce znajdujemy ludzi z wykształceniem i nic więcej.

Tak więc możemy się przygotowywać do tragicznej godziny, gdy Bóg usunie nas na bok jako tak zwanych ewangelicznie wierzących i wzbudzi nowy ruch dla utrzymania na ziemi żywego chrześcijaństwa Nowego Testamentu. .Nie mówcie: Ojca mamy Abrahama, powiadam wam bowiem, że Bóg może z tych kamieni wzbudzić dzieci Abrahamowi.” Istotna prawdą jest. że Pismo Święte jasno stwierdza o konieczności posiadania darów Ducha. Paweł zachęca, żebyśmy zarówno pragnęli, jak i starali się usilnie o duchowe dary (1 Kor. 12, 31: 1 Kor. 14,1). To nie jest rzeczą dowolną dla nas, lecz raczej biblijnym nakazem dla tych, którzy zostali napełnieni Duchem. Muszę tu jednak dodać słowo ostrzeżenia. Poszczególne dary duchowe nie są, jak to Paweł starannie wyjaśnia, jednakowej wartości.

Pewni bracia wyolbrzymili bez zachowania jakichkolwiek proporcji jeden z siedemnastu darów. Wśród tych braci były i są pobożne dusze, ale ogólne moralne rezultaty takiego nauczania jednakże nie były dobre. Praktycznym rezultatem tego było wiele bezwstydnego popisu, skłonność do polegania na przeżyciu zamiast na Chrystusie oraz częsty brak zdolności odróżnienia uczynków ciała od działania Ducha. W błędzie są zarówno ci, którzy zaprzeczają temu, iż dary Ducha są dziś przeznaczone dla nas. jak i ci. którzy upierają się przy czynieniu hobby z jednego z darów, a my wszyscy cierpimy z powodu konsekwencji ich błędów.

Obecnie nie ma powodów, abyśmy pozostawali dłużej w wątpliwościach. Mamy wszelkie prawa, aby oczekiwać od naszego Pana. że ześle Swemu Kościołowi dary duchowe, których w rzeczywistości nigdy nam nie odebrał. To tylko my z powodu naszych błędów lub niewiary nie umiemy ich przyjąć. Jest bardziej niż prawdopodobne, że nawet teraz Bóg gdzieś udziela darów Ducha, komu tylko może i w tej mierze, w jakiej może, o ile tylko Jego wymagania są spełnione, nawet choćby niedoskonale. Gdyby tak nie było, wówczas pochodnia prawdy zamigotałaby i zgasła. Jest jednakże jasne, że wciąż nie rozumiemy w pełni, co Bóg mógłby uczynić dla Swojego Kościoła, gdybyśmy wszyscy upadli przed Nim z otwartą Biblią i zawołali: - Oto jestem Twoim sługą. Panie! Niech mi się stanie, jak chcesz!”

A.W. Tozer  z książki „Radykalny krzyż” cz. II

czwartek, 23 sierpnia 2012

Wzajemne więzi


Każdy członek jest przyłączony do całości poprzez związek życia. Tak jak duszę człowieka można nazwać życiem jego ciała, tak życiem Kościoła jest zamieszkujący w nim Duch. Idea, że Kościół jest ciałem Chrystusa, nie jest błędem wynikającym ze zbyt poważnego potraktowania metaforycznego sposobu wyrażania się. Apostoł Paweł w trzech listach przedstawia tę prawdę tak spokojnym tonem i z takim mnóstwem szczegółów, że wyklucza to użycie przez niego przypadkowej metafory, której nie można by traktować zbyt dosłownie. Jasna i dobitna nauka wielkiego apostoła mówi, że Chrystus jest Głową Kościoła, który jest Jego ciałem. To ostrożnie uczynione porównanie jest kontynuowane poprzez długie fragmenty. Z tej doktryny wynikają określone wnioski oraz wynika określone moralne postępowanie. Tak jak normalny człowiek składa się z ciała zbudowanego z różnych podporządkowanych członków i rządzącej nimi głowy, tak prawdziwy Kościół jest ciałem, poszczególni chrześcijanie członkami, a Chrystus Głową. Mózg działa poprzez członki ciała, używając ich do wypełniania jego rozumnych celów. Paweł mówi o nodze, ręce. uchu i oku będących członkami ciała, z których każdy ma swoją odpowiednią, choć ograniczoną rolę, a Duch jest tym, który poprzez nie działa (1 Kor. 12, 1-31). Nauka o tym, że Kościół jest ciałem Chrystusa w l Liście do Koryntian w 12 rozdziale następuje po wyliczeniu określonych darów duchowych i objawieniu ich konieczności. Rozumna głowa może pracować tylko wtedy, gdy ma do dyspozycji organy przeznaczone do różnych celów. To mózg widzi, ale musi mieć oko, aby przez nie móc widzieć. To mózg słyszy, ale musi mieć ucho, aby słyszeć.

I tak jest z wszystkimi zróżnicowanymi członkami, będącymi instrumentami, przy pomocy których mózg dociera do świata zewnętrznego, aby realizować swe plany. Cała praca człowieka jest wykonywana przez jego mózg. tak samo więc cała praca Kościoła jest wykonywana przez Ducha i tylko przez Niego. Ale, aby praca została wykonana, musi On umieścić w ciele odpowiednie członki wyposażone w zdolności, specjalnie stworzone do działania jako Jego narzędzia, dzięki którym Duch może dążyć w kierunku wytyczonych celów. W skrócie tak wygląda idea darów Ducha.

A.W. Tozer  z książki „Radykalny krzyż” cz. II

środa, 22 sierpnia 2012

Czym jest prawdziwy Kościół?

Każdy problem duchowy jest w gruncie rzeczy problemem teologicznym. Jego rozwiązanie będzie zależeć od nauki Pisma Świętego oraz właściwego zrozumienia tej nauki. To właściwe zrozumienie tworzy płaszczyznę duchową, to znaczy punkt widzenia, jakby dogodne miejsce obserwacyjne, z którego można obejrzeć cały krajobraz naraz, a każdy szczegół widzi się we właściwej relacji do całości. Gdy taki korzystny punkt zostanie osiągnięty, mamy możliwość ocenić każdą naukę lub interpretację, jaka jest nam przedstawiana w imię prawdy.

Prawdziwe rozumienie darów Ducha w Kościele musi zależeć od właściwej koncepcji istoty Kościoła. Problem darów nie może być wyizolowany z większego zagadnienia i stawiany jako taki. Prawdziwy Kościół jest zjawiskiem duchowym, które pojawia się w ludzkim społeczeństwie i jest z nim do pewnego stopnia związane, jednakże odróżnia się ostro od tego społeczeństwa w pewnych istotnych cechach. Jest on złożony z duchowo odrodzonych osób. które różnią się tym od innych istot ludzkich, że mają w sobie wyższy rodzaj życia, który został im dany podczas duchowego narodzenia się na nowo.

Są dziećmi Bożymi w znaczeniu nieosiągalnym dla żadnych innych stworzonych istot. Ich pochodzenie jest Boże. a ich obywatelstwo jest w niebie. Wielbią Boga w Duchu, radują się w Jezusie Chrystusie i nie pokładają ufności w ciele. Tworzą wybrane pokolenie, królewskie kapłaństwo, święty naród, szczególny lud. Stali się orędownikami sprawy odtrąconego i ukrzyżowanego Człowieka, który mienił się być Bogiem, który zaręczył Swoim świętym honorem, że przygotuje im miejsce w domu Swego Ojca i powróci, aby ich tam w radości zaprowadzić.

Oni tymczasem niosą krzyż Jego, cierpią dla Jego imienia wszelkie zniewagi, którymi obsypują ich ludzie i działają jako Jego ambasadorowie, czyniąc w Jego imieniu dobro wszystkim ludziom. Wierzą niezachwianie, że będą uczestniczyć w Jego triumfie i z tej przyczyny gotowi są dzielić Jego odtrącenie przez społeczeństwo, które ich nie rozumie. I nie ma w nich twardych uczuć - jak tylko miłosierdzie, współczucie i wielkie pragnienie, aby wszyscy ludzie mogli dojść do pokuty i pojednać się z Bogiem.

Oto jest istotne streszczenie jednego aspektu nauki Nowego Testamentu dotyczącej Kościoła. Ale inna prawda, bardziej znacząca i odkrywcza dla tych. którzy poszukują wiedzy o darach Ducha mówi. że Kościół jest duchowym ciałem, organiczną jednością, połączoną z istniejącym w nim życiem.

A.W. Tozer  z książki „Radykalny krzyż” cz. II

wtorek, 21 sierpnia 2012

Nie chcę, abyście byli nieświadomi rzeczy

"A co do darów duchowych, bracia” - pisał Paweł do Koryntian (1 Koryntian 12,1) „nie chcę, abyście byli nieświadomi rzeczy”. Z pewnością Paweł nie miał tu na myśli nic uwłaczającego, a raczej wyrażał życzliwe przekonanie, że jego współwierzący nie powinni być nieświadomi ani też mylić się co do prawdy istotnej.

Od pewnego czasu jest oczywiste, że my, ewangelicznie wierzący, jesteśmy pozbawieni korzystania z głębszych bogactw łaski, które Bóg przeznaczył dla nas. W konsekwencji jesteśmy narażeni na wielkie, a nawet tragiczne cierpienia. Takim błogosławionym skarbem, którego nam brakuje, jest prawo do posiadania darów Ducha, które zostały z taką jasnością i w takiej pełni przedstawione w Nowym Testamencie.

Zanim jednak przejdziemy dalej, pragnę wyjaśnić, że w tej sprawie nie zmieniłem zdania. To, co tu piszę, jest moim przekonaniem od wielu lat. Żadne niedawne doświadczenia duchowe nie zmieniły w żaden sposób moich przekonań. Przedstawiam tu po prostu te wszystkie prawdy, które wyznawałem podczas mojego całego publicznego kapłaństwa, i które zwiastowałem z pełną konsekwencją zawsze, gdy czułem, że moi słuchacze mogą je przyjąć.

Postawy wobec darów Ducha istniejące wśród chrześcijan w ostatnich latach można podzielić na trzy grupy. Pierwsza: są tacy. Którzy tak wyolbrzymiają dary Ducha, że poza nimi niewiele widzą. Druga: są tacy. którzy odrzucają możliwość, żeby dary Ducha były przeznaczone dla Kościoła w naszym okresie historycznym. Ostatnio dowiadujemy się o istnieniu trzeciej grupy, tak nielicznej, że aż trudnej do klasyfikacji. Składa się ona z tych. którzy pragną poznać prawdę o darach Ducha i doświadczyć wszystkiego, co Bóg przeznaczył dla nich w obrębie zdrowej nauki Nowego Testamentu. Dla nich właśnie zostały napisane te słowa.

A.W. Tozer  z książki „Radykalny krzyż” cz. II

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Niebezpieczeństwo egoistycznej modlitwy

Nic nie jest tak ważne, jak modlitwa, jednak reputacja potężnego wojownika modlitwy jest prawdopodobnie najniebezpieczniejszą ze wszystkich reputacji. Żadna forma egoizmu nie jest tak bardzo niebezpiecznie grzeszna jak ta, która chełpi się z tego. że jest człowiekiem modlitwy. Następnie dochodzi prawie do samouwielbiania i to właśnie podczas oddawania Bogu chwały. Co powinniśmy zatem robić.

Musimy zaprzeć się samych siebie, wziąć krzyż i uważać samych siebie za wykupionych. Musimy wreszcie skończyć z podzielaniem opinii świata, a zacząć myśleć Bożymi kategoriami. Musimy uznać samych siebie za martwych dla zysku, dla chwały i pozwolić samym sobie stać się nierozerwalnie związanymi z krzyżem Chrystusa i głęboką czcią Bożą. Wtedy nasze modlitwy będą podobne do tej: „O Boże! Niech Twoja chwała objawi się jeszcze raz wśród ludzi; jeżeli chcesz, to przeze mnie lub też poza mną - to nie ma znaczenia. Przywróć swój Kościół na miejsce moralnej piękności, tak. aby stał się Oblubienicą Chrystusową. Niech stanie się to przeze mnie lub poza mną. byleby tylko ta modlitwa się wypełniła. O Boże! Uczcij kogo chcesz. Pozwól, bym był użyty lub przeoczony, zlekceważony lub zapomniany.”

Modlitwa jest wciąż największą mocą na ziemi, jeżeli jest ona wypowiadana z prawdziwą bojaźnią Bożą. Jest to naszym poważnym obowiązkiem, by traktować ją właśnie w ten sposób.

A.W. Tozer  z książki „Radykalny krzyż” cz. II