niedziela, 10 lutego 2013

W Bogu jest coś przypominającego ludzkie emocje

Pragnienie woli Bożej to coś więcej niż brak protestu przy zgadzaniu się na nią. Pragnienie woli Bożej to chętne wybranie jej. Wraz z rozwojem dzieła Bożego chrześcijanin ma coraz większe pragnienie wszystkiego, co Bóg dla niego przygotował, i radośnie decyduje się na wolę Bożą pojmowaną jako najwyższe dobro własne. Wówczas doświadcza on życia wolnego od małych rozczarowań, będących plagą reszty ludzi. Cokolwiek mu się przytrafia, odczytywane jest jako wola Boża, a przecież to jej pragnie z największą żarliwością. Trzeba uczciwie jednak przyznać, że stan ten osiągany jest przez niewielu zabieganych chrześcijan naszych zapracowanych czasów. Dopóki się jednak go nie osiągnie, niemożliwe jest całkowite doświadczenie chrześcijańskiego pokoju. Bez tego ciągle będziemy mieć do czynienia z wewnętrzną walką, z poczuciem duchowego niepokoju, zatruwającego naszą radość i mocno ograniczającego naszą moc.

Inną cechą zamieszkującego we wnętrzu Płomienia są emocje. Należy to rozumieć w świetle wcześniej omówionej nieodgadnionej natury Boga. Niemożliwe jest ogarnięcie umysłem lub wypowiedzenie ustami niepowtarzalnej Istoty Boga. Jednak Pismo Święte otwarcie mówi o pewnych cechach Boga, dających się racjonalnie określić i przyjąć rozumowo. Nie mówią nam one, kim Bóg jest, ale określają Go w podobieństwach, których suma składa się na pewien rozumowy obraz Boskiej Istoty, widzianej jakby z daleka i niewyraźnie.

Tak więc Biblia uczy, że w Bogu jest coś przypominającego ludzkie emocje. Doświadcza On czegoś zbliżonego do naszej miłości, naszego smutku, naszej radości. Nie musimy się lękać takiego pojmowania Boga. Wiara z łatwością wyciągnie wniosek, że skoro zostaliśmy uczynieni na Jego obraz, to znaczy, że Bóg posiada cechy podobne do naszych. Lecz choć wniosek taki zadowoliłby nasz umysł, nie on jest podstawą naszej wiary, lecz są nim stwierdzenia Boga o Sobie, dostarczające nam wszystkich niezbędnych dla wiary podstaw. „Pan, twój Bóg jest pośród ciebie, Mocarz - On zbawi, uniesie się weselem nad tobą, odnowi swą miłość, wzniesie okrzyk radości.” Jest to jeden z tysięcy wersetów mających za zadanie pomóc nam zbudować prawdziwy obraz Boga. Wszystkie one uczą nas wyraźnie, że Bóg ma uczucia miłości i radości, zbliżone do naszych uczuć, i że doznając ich zachowuje się jak my w takich okolicznościach; raduje się ze Swoich umiłowanych z weselem i śpiewem.

Widzimy więc emocje wyniesione tak wysoko, że wyżej już nie można, emocje wypływające z serca samego Boga. Uczuciowość nie jest więc zdegenerowanym synem niewiary, jak to przedstawiają niektórzy nasi nauczyciele Biblii. Zdolność odczuwania przez nas emocji jest znakiem naszego pochodzenia od Boga. Nie musimy się wstydzić ani łez, ani śmiechu. Chrześcijanin-stoik, który zdeptał swoje uczucia, jest tylko w dwóch trzecich człowiekiem: gdyż ważna trzecia część została przez niego odrzucona.

Święte uczucia zajmowały ważne miejsce w życiu naszego Pana. „On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż.” Zniósł krzyż i wzgardził jego hańbą. Mówił o sobie wołając: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła”. W dzień Swojej śmierci przed wyjściem na Górę Oliwną „śpiewał hymn”. Po Swoim zmartwychwstaniu śpiewał wraz z braćmi na wielkim zgromadzeniu (Psalm 22,22). Jeżeli Pieśń nad Pieśniami odnosi się do Chrystusa (w co wierzy większość chrześcijan), to nie możemy nie zauważyć Jego radości z przyprowadzenia do domu ukochanej, gdy noc się już skończyła i ustąpił mrok.

Jednym z największych nieszczęść wywołanych w nas przez grzech jest upodlenie naszych naturalnych emocji. Śmiejemy się z rzeczy, które wcale nie są zabawne; znajdujemy przyjemność w czynach będących poniżej naszej ludzkiej godności; cieszymy się z przedmiotów, które nie powinny być obiektem naszych zainteresowań. Cechą charakterystyczną prawdziwych świętych był zawsze sprzeciw wobec „grzesznych przyjemności”, będący w gruncie rzeczy protestem wobec degradacji ludzkich emocji. Przykładem tego może być hazard, będący wypaczeniem zdobywania dóbr przez człowieka, który powinien polegać na Bogu jako Tym, który zaspokoi jego potrzeby. Stymulowanie uczucia przyjemności alkoholem jest swoistą prostytucją. Zwracanie się ku teatrowi w celu znalezienia rozrywki jest afrontem wobec Boga, który umieścił nas we wszechświecie pełnym dramatycznych wydarzeń. Sztuczne przyjemności tego świata są dobitnym dowodem, że rasa ludzka straciła zdolność cieszenia się z prawdziwych przyjemności życia i została zmuszona do stosowania upadlających środków zastępczych.

Do dzieła Ducha Świętego należy również ocalenie emocji odkupionego człowieka, przestrojenie jego harfy i ponowne otwarcie źródeł uświęconej radości — zatamowanych przez grzech. Zgodne świadectwo świętych potwierdza to działanie Boga w Jego stworzeniu. Uświęcona przyjemność jest jednym z elementów życia i odgrywa w nim ważną rolę. Trudno byłoby usprawiedliwić istnienie ludzkiego życia, gdyby było jedynie egzystencją pozbawioną uczuć przyjemności.

Duch Święty chętnie wstawi w okno naszej duszy harfę eolską, aby niebiański wiatr mógł wygrywać na niej słodkie melodie, stwarzając dla nas muzyczny akompaniament, towarzyszący wykonywaniu z największą pokorą zadań, do których zostaliśmy powołani. Duchowa miłość Chrystusa wprowadzi do wnętrza naszych serc nieustającą muzykę i nauczy nas radości pośród smutków.

„Boży podbój” z rozdziału – Duch jako ogień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz