(…) Bożym zamiarem wobec ludzi -
niewolników grzechu - zawsze było całkowite wyzwolenie. Chrześcijańskie
przesłanie właściwie zrozumiane oznacza: Bóg, który w słowie Ewangelii ogłosił
człowieka wolnym, mocą tej Ewangelii czyni człowieka rzeczywiście wolnym.
Jeżeli nie przyjmuje się tego w całości, wówczas przyjmuje się Ewangelię tylko
w słowie, bez jej mocy.
Ci, do których Słowo przyszło w mocy,
znają to uwolnienie - tę wewnętrzną wędrówkę duszy z niewoli do wolności, to
wypuszczenie z moralnego uwięzienia. Doświadczyli radykalnego przeniesienia
fundamentu swojego życia, rzeczywistego przejścia i dlatego zupełnie świadomie
stoją pod innym niebem i oddychają innym powietrzem. Motywy ich życia zostały
zmienione, a motory wewnętrznego działania są teraz nowe. Jakie były niektóre z
tych starych motorów działania, które za pomocą bata wymuszały posłuszeństwo? I
kimże są ci mali panowie, słudzy wielkiego pana ego, stojący przed nim i
wypełniający jego wolę? Aby ich wszystkich nazwać, trzeba by napisać jeszcze
jedną książkę. My jednak przyjrzymy się jednemu z nich, będącemu niejako wzorem
i elementem wszystkich. Jest nim pragnienie uznania przez grupę. Nie jest ono
samo w sobie złe. Można by je nawet uznać za całkowicie niewinne, gdybyśmy żyli
w bezgrzesznym świecie. Jednak wiemy, że rasa ludzka odpadła od Boga i
połączyła się ze swoim wrogiem; gdyż bycie przyjacielem świata oznacza pracę na
usługach zła, a więc bycie wrogiem Boga. Pragnienie podobania się ludziom jest
widoczne we wszystkich działaniach społecznych i czynach człowieka, zarówno w
najbardziej rozwiniętej cywilizacji, jak i w najbardziej prymitywnych
społecznościach. Nikt nie jest w stanie uciec od tego. Wydawałoby się, że
wyjęty spod prawa wyrzutek, który kpi sobie z reguł życia społecznego, jak i
filozof, wzbijający się myślą ponad przeciętne ludzkie drogi, uniknęli tej
pułapki. Tak naprawdę jednak tylko zawężyli krąg osób, których uznania szukają.
Wyrzutek pragnie lśnić przed swoimi kompanami, a filozof przebywa w
towarzystwie najświatlejszych myślicieli, których uznanie jest niezbędne dla
jego szczęścia. U obydwu motyw działania jest ten sam. Każdy z nich czerpie
poczucie wewnętrznego pokoju z myśli, że cieszy się poważaniem swoich
towarzyszy, chociaż każdy z nich zinterpretuje całą sprawę odmiennie.
Każdy człowiek spogląda na drugiego,
ponieważ nie ma nikogo innego, do kogo mógłby się zwrócić. Dawid mógł
powiedzieć: „Kogo prócz Ciebie mam w niebie? Gdy jestem z Tobą, nie cieszy mnie
ziemia”. Lecz synowie tego świata nie mają Boga, mają tylko siebie nawzajem,
więc idą trzymając się siebie i patrząc na siebie, podobni do zatrwożonych
dzieci szukających potwierdzenia. Ale nadzieja ta zawiedzie ich, gdyż są jak
grupa ludzi, w której nikt nie potrafi kierować samolotem, a którzy znaleźli
się w przestworzach bez pilota. Spoglądają więc jeden na drugiego w
oczekiwaniu, że któryś z nich bezpiecznie wyląduje. Ich rozpaczliwa ufność,
złożona niestety w niewłaściwym miejscu, nie jest w stanie ustrzec ich przed
katastrofą, która z pewnością nadejdzie. Jeżeli to pragnienie podobania się
ludziom zostało w nas tak głęboko zakorzenione, to w jaki sposób możemy je
wyrwać i sprawić, że naszym celem życiowym nie będzie podobanie się ludziom, lecz
Bogu? Cóż, nikt nie jest w stanie uczynić tego sam, na nic też się nie zda
pomoc innych, żadne wykształcenie, żadne szkolenie, żadna też metoda nie
pomoże. Potrzebna jest bowiem zamiana natur, dokonana aktem nadprzyrodzonym, gdyż
upadła natura człowieka kryje w sobie wielką siłę. Ta zamiana może się dokonać
tylko przez działanie Ducha mocą Ewangelii, gdy jej przesłanie zostanie
przyjęte z żywą wiarą. Wtedy On - Duch Święty - ogarnie życie i wkroczy do
niego, podobny do słońca zalewającego krajobraz i wyrzucającego stare
motywacje, tak jak światło przepędza ciemność z nieba.
Doświadczenie to można by opisać w taki
oto sposób: wierzący człowiek zostaje nagle przepełniony potężnym uczuciem, że
tak naprawdę liczy się tylko Bóg; wkrótce doświadczenie to przenika jego umysł
i wpływa na wszystkie oceny i wartości. Teraz taki człowiek postrzega siebie
jako wybawionego z niewoli ludzkich opinii. Rządzi nim teraz potężne pragnienie
podobania się wyłącznie Bogu. Wkrótce nauczy się kochać ponad wszystko tę
pewność, że podoba się Ojcu, który jest w niebie. To, co czyni wierzącego
człowieka niezwyciężonym, to całkowita zmiana źródeł jego szczęścia. Z tego
właśnie powodu święci i męczennicy mogli trwać osamotnieni i opuszczeni przez
wszystkich ziemskich przyjaciół i tylko dlatego mogli umierać za Chrystusa,
otoczeni zewsząd gniewem ludzkości. Święty Atanazy, kiedy sędzia zastraszał go i
groził, że cały świat jest przeciwko niemu, nie zawahał się odpowiedzieć:
„Wobec tego Atanazy jest przeciwko całemu światu!” Ten krzyk słychać na
przestrzeni lat i dziś jeszcze przypomina nam, że Ewangelia ma moc uwolnić
człowieka z tyranii szukania uznania innych ludzi oraz ma moc uzdolnić go do
pełnienia woli Bożej.
Nazwałem i bliżej opisałem tylko tego
jednego wroga, jest ich jednak więcej. Wydaje się, że każdy z nich jest
samoistny i że istnieją niezależnie od siebie, ale to tylko pozór. Tak naprawdę
są tylko gałązkami zatrutego krzewu winnego, który wyrasta z jednego złego
korzenia. Wszystkie one obumrą, jeżeli umrze korzeń. Tym korzeniem jest ego, a
Krzyż jest jedyną rzeczą, która może go skutecznie zniszczyć. Przesłanie
Ewangelii jest więc przesłaniem o nowym stworzeniu wśród starego stworzenia, przesłaniem
o wkroczeniu wiecznego życia Boga do wnętrza ludzkiej natury i wyparciu starego
przez nowe. Z chwilą gdy nowe życie zawładnie naturą wierzącego człowieka,
dokonując podboju kierowanego łaską, który pozostanie niepełny aż do przejęcia
pod kontrolę całego życia, wtedy wynurzy się nowe stworzenie. A jest to
wyłącznie dziełem Boga, dokonującym się bez ludzkiej pomocy, gdyż jest to cud w
sferze moralności i duchowe zmartwychwstanie.
Boży podbój - W Słowie czy w mocy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz