Właściwa koncepcja Boga jest sprawą wielkiej wagi nie tylko dla teologii systematycznej, lecz także dla praktyki życia chrześcijańskiego. Jest ona dla kultu tym, czym fundamenty dla świątyni: tam, gdzie są one nieodpowiednie lub ulegają odchyleniu, cała struktura wcześniej czy później się zawali. Sądzę, że każdy błąd w doktrynie i każde niepowodzenie w stosowaniu etyki chrześcijańskiej po jakimś czasie ujawni się w postaci wadliwych lub podstępnych myśli o Bogu.
W moim osobistym odczuciu rozpowszechniona w połowie XX wieku chrześcijańska koncepcja Boga upadła poniżej godności Boga Najwyższego i stała się dla swych wyznawców czymś w rodzaju katastrofy moralnej. Wszystkie problemy nieba i ziemi, nawet gdybyśmy mieli stanąć wobec nich wszystkich naraz, okazałyby się niczym w porównaniu z przeogromnym problemem o Bogu: że On jest, jaki jest On i co my, jako istoty moralne, powinniśmy w związku z tym robić!
Człowiek, który dochodzi do właściwego przekonania o Bogu, uwalnia się od tysięcy doraźnych problemów, gdyż dostrzega, że dotyczą one spraw, które w większości nie mogą obchodzić go przez dłuższy okres czasu. Lecz gdyby nawet został on uwolniony od brzemienia licznych bieżących problemów, jeden potężny ciężar - problem wieczności - przygniótłby go mocniej niż wszystkie razem wzięte nieszczęścia tego świata. Ten wielki ciężar związany jest ze zobowiązaniem człowieka wobec Boga. Obejmuje on naglący i dożywotni obowiązek miłowania Boga całym naszym umysłem i duszą, obowiązek całkowitego posłuszeństwa i wielbienia Go w akcentowany przez Niego sposób. A kiedy nieustannie czuwająca świadomość mówi mu, że nie dopełnił żadnej z tych rzeczy, lecz od dziecięctwa podstępnie buntował się przeciwko Majestatowi w niebie, nacisk samooskarżeń może okazać się zbyt silny, aby go wytrzymać.
Ewangelia jest w stanie uwolnić umysł od tego niszczącego ciężaru, przydać piękna zamiast popiołu, przyozdobić szatą chwały - zamiast zgnębieniem na duchu. Lecz dopóki człowiek nie poczuje brzemienia potrzeby, Ewangelia nic nie będzie dla niego znaczyć, i dopóki nie ujrzy Boga wyniesionego wysoko, nie odczuje żadnego żalu ani brzemienia potrzeby. Ograniczone patrzenie na Boga niszczy Ewangelię. Jednym z grzechów, do jakich najbardziej skłonne jest nasze serce - grzechem zapewne najcięższym wobec Boga - jest bałwochwalstwo, będące w swej istocie najzłośliwszym paszkwilem na naturę Boga.
Bałwochwalcze serce zakłada, że Bóg jest kimś innym niż jest w rzeczywistości - co samo w sobie jest strasznym grzechem - i na miejsce Boga wprowadza Jego namiastkę, stworzoną na własne podobieństwo. Taki bóg zawsze będzie odpowiadał wyobrażeniom tego, kto go stworzył i będzie podły lub czysty, okrutny lub łagodny - w zależności od moralnego stanu umysłu, który go zrodził.
A.W. Tozer z książki „Poznanie Świętego”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz