Jeśli sakrament jest zewnętrznym wyrażeniem wewnętrznej łaski, to możemy śmiało przyjąć powyższą tezę. Jeden akt całkowitego poświęcenia życia Bogu możemy potwierdzać każdym następnym czynem. Nie musimy się wstydzić naszego ciała - cielesnego sługi, który niesie nas przez życie jak Jezus nie wstydził się pokornego zwierzęcia, gdy wjeżdżał do Jerozolimy. Słowa: "Pan go potrzebuje" /Łuk.19.31.34/ - mogą się równie dobrze odnosić do naszego śmiertelnego ciała. Skoro Chrystus mieszka w nas, możemy również nosić na sobie Pana chwały, jak kiedyś to małe zwierzę, i dać tłumom okazję, by wołały: "Hosanna na wysokości".
Samo zrozumienie tej prawdy nie wystarcza. Jeśli chcemy uniknąć męczącego dylematu życia podzielonego na część świętą i świecką, ta prawda musi i wejść nam w krew i wpłynąć na całość naszego sposobu myślenia. Musimy zacząć praktycznie żyć dla chwały Boga, rzeczywiście i stanowczo. Poczucie wspaniałego znaczenia tej prawdy zawładnie nami, gdy będziemy ją rozważać, gdy będziemy często w modlitwach rozmawiać o niej z Bogiem, gdy będziemy ją sobie przywodzić na pamięć, przebywając wśród ludzi. Stara, bolesna podwójność zniknie przed pełną jednością życia. Znajomość faktu, że w całości należymy do Boga, że Bóg przyjął wszystko i niczego nie odrzucił, zjednoczy nasze wewnętrzne życie, a wszystko stanie się dla nas święte.
To jeszcze nie wszystko. Stare przyzwyczajenia tak łatwo nie umierają. Będzie to wymagało wysiłku rozumu i wielu gorących modlitw, by całkowicie uciec od sposobu myślenia o przeciwieństwie świętego i świeckiego.
Na przykład, przeciętny chrześcijanin może mieć trudność w przyswojeniu sobie tej myśli, że jego codzienna praca może być wykonywana jako czynność uwielbiająca, którą Bóg przyjmuje przez Jezusa Chrystusa. Czasami gdzieś w głowie pojawi się stara antyteza, by zmącić spokój umysłu. Również stary wąż, diabeł, nie spocznie. Zjawi się w szoferce, przy biurku lub na polu, by przypomnieć wierzącemu, że większą część swego dnia poświęca rzeczom tego świata, a religijnym obowiązkom poświęca tylko nieznaczną część swego czasu. Jeśli wierzący nie będzie się miał na baczności, spowoduje to zamieszanie, zniechęcenie i ciężar na sercu.
Jedyną, skuteczną radą na to jest praktyczne stosowanie aktywnej wiary. Musimy złożyć w ofierze Bogu wszystkie nasze czyny i wierzyć, że On je przyjmuje. A potem mocno w tym trwać i ciągle uporczywie trzymać się faktu, że każdy czyn każdej godziny dnia i nocy jest zawarty w tej transakcji. Przypominajmy Bogu w godzinach naszej indywidualnej modlitwy, że wszystko, co robimy, jest dla Jego chwały. A potem uzupełniajmy te chwile tysiącami modlitw zanoszonych w myślach podczas pracy zarobkowej. Ćwiczmy tę sztukę wykonywania wszystkiego jako służbę kapłańską. Wierzmy, że Bóg jest obecny we wszystkich naszych powszednich czynnościach i uczmy się Go tam znajdować.
A.W. Tozer z książki Szukanie Boga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz