Nawet najdroższe me bożyszcze,
Pomóż mi zniszczyć przed Twym tronem
I wielbić tylko Ciebie!
Śpiewamy tak bez zająknienia, ale jednocześnie czynimy
naszą modlitwę nierzetelną, nie chcąc się wyrzec właśnie tych bożków, o których
śpiewamy. Porzucenie bowiem ostatniego bożka oznacza zanurzenie się w stan
wewnętrznej samotności, pustki, której nie może zaspokoić żadne ewangeliczne nabożeństwo,
ani żadna wspólnota z innymi chrześcijanami. Dlatego większość chrześcijan
pragnie zabezpieczyć się, prowadząc życie kompromisowe.
Mają coś niecoś z Boga, ale tylko tyle, by mieć bezpieczeństwo.
Nie mają jednak wszystkiego. I Bóg ma coś z nich, ale też nie wszystko. I tak
żyją swym letnim życiem i starają się zamaskować swe głębokie duchowe ubóstwo,
obnosząc na twarzy jasne uśmiechy i śpiewając żywe piosenki. Jedną sprawę
należy tu dokładnie wyjaśnić: wędrówka duszy przez ciemną noc nie jest sama w
sobie żadną zasługą. Cierpienia i samotność nie podnoszą wartości człowieka
przed Bogiem, dzięki nim nie można sobie zasłużyć na namaszczenie. Nie możemy
niczego od Boga kupić. Wszystko pochodzi z Jego dobroci, z przelanej krwi
Chrystusa, która nas odkupiła, i jest wolnym darem bez żadnych dodatkowych
warunków.
Udręka duszy przynosi jednak rezultat w postaci oderwania
się od ziemskich spraw i zwrócenia uwagi na Boga. Wszystko, o czym poprzednio
była mowa, dotyczyło przygotowania duszy do tego Bożego dzieła. Samo
napełnienie nie jest sprawą skomplikowaną. Choć zwykle staram się unikać
sformułowań typu „jak” w sprawach duchowych, wierzę, że odpowiedź na pytanie:
„Jak mogę zostać napełniony przez Ducha Świętego?” może być udzielona za pomocą
czterech słów, czterech czasowników wymagających osobistego działania. Oto one:
poddać się, prosić, być posłusznym,
wierzyć.
• Poddać
się: „A zatem proszę was, bracia,
przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą,
Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc
wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście
umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe.”(Rz
12, 1-2).
• Prosić: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać
dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego
tym, którzy Go proszą.” (Łuk 11, 13).
• Być
posłusznym: „Dajemy temu świadectwo
my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni.”
(Dz 5,32). Pełne i bez niechęci posłuszeństwo wobec woli Boga jest absolutnie
nieodzowne do przyjęcia namaszczenia. Czekając na Boga, powinniśmy z czcią studiować
Pismo Święte, nasłuchiwać Jego łagodnego, cichego głosu, aby poznać, czego od
nas oczekuje. A następnie, ufając Jego możliwościom, powinniśmy być Jemu
posłuszni, tak jak tylko potrafimy, zgodnie z naszymi umiejętnościami i zdolnościami
pojmowania.
• Wierzyć: „Tego jednego chciałbym się od was dowiedzieć, czy
Ducha otrzymaliście na skutek wypełniania Prawa za pomocą uczynków, czy też
stąd, że daliście posłuch wierze?” (Gal 3, 2). Ponieważ napełnienie Duchem
można przyjąć przez wiarę, i tylko przez wiarę, wystrzegajmy się więc takiej
imitacji wiary, która jest jedynie intelektualną akceptacją prawdy. Było to już
źródłem wielkiego rozczarowania dla wielu. Prawdziwa wiara nieuchronnie rodzi
wewnętrzne świadectwo.
Czymże jednak jest to świadectwo? Nie jest ono żadnym
przeżyciem fizycznym, żadnym zjawiskiem dźwiękowym, ani też uczuciem duszy.
Duch nigdy nie powierza siebie ciału. Jedyne świadectwo, jakie On daje, jest
subiektywne, znane tylko samej jednostce. Duch Święty objawia się głęboko w
duchu człowieka. Ciału nie przynosi to żadnej korzyści, lecz wierzące serce
nieomylnie rozpoznaje: Święty, święty, święty! I jeszcze sprawa ostatnia. Ani w
Starym ani w Nowym Testamencie, ani w świadectwach chrześcijańskich, znajdujących
się w pismach pozostawionych przez świętych, nie ma wzmianki (na ile sięga moja
wiedza) o żadnym wierzącym, który byłby napełniony przez Ducha Świętego, nie
wiedząc o tym. Nikt także nie został napełniony nie wiedząc, kiedy to się
stało, ani też nikt nie był napełniany stopniowo.
Wiele osób wierzących połowicznie usiłuje obejść te
trzy fakty, zupełnie tak jak Adam, próbując schronić się przed obecnością Boga,
ale nie są to wystarczająco dobre kryjówki. Człowiek, który nie wie, kiedy został
napełniony, nie był po prostu nigdy napełniony (nie chodzi tu, rzecz jasna, o
dokładne pamiętanie daty). A ten, kto myśli, że będzie napełniany stopniowo,
nie będzie napełniony nigdy.
Według mojej oceny, relacja między Duchem Świętym a
wierzącym jest najistotniejszym problemem, przed jakim stoi Kościół w
dzisiejszych czasach. W porównaniu z nim problemy podnoszone przez chrześcijański
egzystencjalizm lub neoortodoksję są niczym. Idee ekumeniczne, czy też teorie
eschatologiczne, nie zasługują na uwagę dopóty, dopóki każdy wierzący nie
będzie mógł dać twierdzącej odpowiedzi na pytanie: „Czy przyjęliście Ducha
Świętego, gdy uwierzyliście?” I może się tak stać, że gdy doświadczymy napełnienia
przez Ducha Świętego, będziemy mogli stwierdzić z zadowoleniem, iż rozwiązało
ono również nasze inne problemy.
Fragment z książki „Klucz do głębszego życia”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz