sobota, 11 marca 2023

Niebezpieczeństwa filmu religijnego

Bóg dał Mojżeszowi szczegółowy projekt Przybytku. Aby Mojżesz nie wpadł na pomysł, by ulepszyć pierwotny plan, Bóg ostrzegł go uroczyście: "Bacz, abyś uczynił to według wzoru, który ci ukazano na górze". To Bóg, a nie Mojżesz, był architektem. Decydowanie o planie było przywilejem Bożym. Nikt nie ośmielił się zmienić go choćby o włos.

Kościół Nowego Testamentu również jest zbudowany według wzoru. Nie tylko doktryny, ale i metody są dane przez Boga. Doktryny są wyraźnie podane w wielu słowach. Niektóre metody stosowane przez wczesny kościół Nowego Testamentu były dane przez bezpośrednie polecenie; inne były stosowane za specjalną aprobatą Bożą. Oczywiście po tym, jak zostały przedstawione apostołom przez Ducha Świętego. W momencie kiedy kanon Nowego Testamentu został zamknięty, plan dla tego wieku był już kompletny. Od tego czasu Bóg nic nie dodał.

Od objawionego przez Boga planu odchodzimy na własne ryzyko. Każde odstępstwo ma dwie konsekwencje: bezpośrednią i daleką. Bezpośrednie dotykają jednostki i jej bliskich; odległe rozciągają się na przyszłość, na nieznane czasy i mogą się rozszerzyć tak daleko, że wpłyną negatywnie na cały Kościół Boży na ziemi.

Pokusa wprowadzenia "nowych" rzeczy do dzieła Bożego była zawsze zbyt silna, by niektórzy mogli się jej oprzeć. Kościół poniósł niewyobrażalne szkody z rąk osób o dobrych intencjach, lecz błędnie myślących, które uważały, że wiedzą więcej o prowadzeniu dzieła Bożego niż Chrystus i Jego apostołowie. Solidny pociąg wagonów skrzyniowych nie wystarczyłby do wywiezienia religijnych śmieci, które zostały wprowadzone do służby Kościoła z nadzieją ulepszenia pierwotnego wzoru. Te rzeczy były, jedna po drugiej przeszkodami w postępie Prawdy i tak zmieniły zaplanowaną przez Boga strukturę, że apostołowie, gdyby powrócili na ziemię dzisiaj, z trudem rozpoznaliby zniekształconą rzecz, która z tego wynikła.

Nasz Pan będąc na ziemi oczyścił świątynię, a okresowe oczyszczenia były konieczne w Kościele Bożym przez wszystkie wieki. W każdym pokoleniu z pewnością znajdzie się ambitny amator, który wymyśli jakiś błyszczący gadżet i będzie nakłaniał kapłanów do wprowadzenia go w Zborach. To, że Pismo Święte nie uzasadnia jego istnienia, w ogóle mu nie przeszkadza. Tak czy inaczej jest on wprowadzany i prezentowany pod nazwą ortodoksji. Wkrótce w umysłach chrześcijan jest utożsamiany ze wszystkim, co dobre i święte. Następnie, oczywiście, atakowanie gadżetu jest atakowaniem samej Prawdy. Jest to stara, znana technika, tak często i tak długo praktykowana przez wyznawców błędu, że dziwię się, jak dzieci Boże mogą dać się nią porwać.

My, wyznawcy wiary ewangelicznej, znajdujemy się w dość niezręcznej sytuacji, w której krytykujemy rzymski katolicyzm za jego masę niebiblijnych dodatków, a jednocześnie tolerujemy w naszych własnych kościołach świat religijnej fraszki, tak złej jak woda święcona czy podniesiona hostia. Herezja metody może być równie zabójcza jak herezja przesłania. Protestantyzm starej linii już dawno temu został uśmiercony przez poza piśmienne bzdury. Jeżeli my z kościołów ewangelicznych nie obudzimy się wkrótce, to z pewnością zginiemy w ten sam sposób.

W ciągu ostatnich kilku lat została wynaleziona nowa metoda przekazywania duchowej wiedzy; albo, mówiąc dokładniej, nie jest ona wcale nowa, ale jest adaptacją gadżetu sprzed kilku lat, który przez swoje pochodzenie i tło należy nie do Kościoła, ale do świata. Niektórzy w Kościele zarzucili na niego swój płaszcz, "pobłogosławili go " i teraz próbują pokazać, że jest to dar Boży dla naszych czasów. Jednak, bez względu na to, jak wymowne jest to przesłanie, jest to jednak nieautoryzowany dodatek i nigdy nie był częścią wzoru pokazanego nam na górze.

Odnoszę się oczywiście do filmu religijnego.

Na film jako taki nie mam żadnej irracjonalnej alergii. Jest to wynalazek jedynie mechaniczny i jest w swej istocie amoralny, czyli nie jest ani dobry, ani zły, lecz neutralny. Z jakimkolwiek obiektem fizycznym lub jakąkolwiek istotą pozbawioną możliwości wyboru nie może być inaczej. To, czy taki przedmiot jest użyteczny czy szkodliwy, zależy całkowicie od tego, kto go używa i do czego go używa. Żadna cecha moralna nie jest przypisana tam, gdzie nie ma wolnego wyboru. Grzech i sprawiedliwość leżą w woli. Obraz filmowy należy do tej samej klasy co samochód, maszyna do pisania lub radio: jest to potężne narzędzie do czynienia dobra lub zła, w zależności od tego, jak jest stosowane.

Do nauczania faktów z nauk fizycznych film był użyteczny. Szkoły publiczne używają go z powodzeniem do uczenia dzieci nawyków zdrowotnych. Armia wykorzystała go do przyspieszenia nauki podczas wojny. To, że był on naprawdę użyteczny w swojej ograniczonej dziedzinie, jest tutaj swobodnie uznawane.

Przeciwko temu jest fakt, że film w złych rękach był źródłem moralnego zepsucia dla milionów. Nikt, kto ceni swoją reputację odpowiedzialnego dorosłego, nie zaprzeczy, że film erotyczny i film kryminalny wyrządziły nieopisaną szkodę życiu niezliczonych młodych ludzi w naszym pokoleniu. Szkoda leży nie w samym narzędziu, ale w złej woli tych, którzy używają go do swoich samolubnych celów.

Obrazy te powstają przez odgrywanie przed kamerą religijnej historii. Weźmy na przykład słynną i piękną historię o synu marnotrawnym. Można by z niej zrobić film, traktując narrację jako scenariusz. Ustawiono by scenografię, aktorzy wcieliliby się w role ojca, syna marnotrawnego, starszego brata itd. Byłaby fabuła, sekwencja i dramatyczne zakończenie, jak w zwykłym filmie łzawiącym, wyświetlanym w kinie na głównej ulicy w każdym z tysiąca amerykańskich miast. Historia ta byłaby odgrywana, fotografowana, nagrywana na szpule i wysyłana po całym kraju, aby pokazać ją szerokiej publiczności.

Nabożeństwo", na którym pokazywany byłby taki film, mogłoby wyglądać jak każde inne, aż do momentu, gdy nadszedłby czas na poselstwo ze Słowa Bożego. Wtedy światła zostaną zgaszone, a obraz włączony. „Poselstwo" składałoby się z tego filmu. To, co następuje po obrazie, zależy oczywiście od okoliczności, ale często śpiewana jest pieśń zachęcająca do powrotu do Boga dla błądzących grzeszników.

Co w tym wszystkim jest złego? Dlaczego ktokolwiek miałby się temu sprzeciwiać lub robić wszystko, by nie dopuścić do wykorzystania tego w domu Bożym? Oto moja odpowiedź:



1. To narusza biblijne prawo słuchania.

Moc mowy jest szlachetnym darem Boga. Uzdalnia człowieka by za pomocą słów informować bliźnich, co dzieje się w jego umyśle, to uprawnienie pochodzące od samego Stwórcy. W swojej zdolności do zrozumienia słowa mówionego, umysł ludzki wznosi się wyjątkowo ponad wszystkie niższe stworzenia. Dar, który umożliwia człowiekowi przekładanie abstrakcyjnych idei na dźwięki, jest odznaką jego stworzenia na obraz Boga.

Pisane lub drukowane słowa są symbolami dźwiękowymi i są tłumaczone przez umysł na słuch. Hieroglify i ideogramy były pierwszymi symbolami używanymi do reprezentowania idei. Ideogramy te nie były w efekcie obrazami, lecz literami, a litery były uzgodnionymi ideami. Tak więc słowa, czy to mówione, czy pisane, są narzędziem do przekazywania idei. Jest to podstawowe w ludzkiej naturze i wynika z naszego początku z Boga.

Znamienne jest to, że kiedy Bóg przekazał ludzkości swoje wielkie odkupieńcze objawienie, zawarł je w słowach. "I Bóg wypowiedział te wszystkie słowa" bardzo dobrze podsumowuje biblijną relację o tym, jak do tego doszło. "Tak mówi Pan" jest stałym refrenem proroków. "Słowa, które mówię do was, są duchem i życiem" - powiedział nasz Pan do swoich słuchaczy. I znowu powiedział: "Kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny". Paweł uczynił słowa i wiarę nierozłącznymi: "Wiara przychodzi przez słuchanie, a słuchanie przez słowo Boże". Powiedział też: "Jakże będą słyszeć bez kaznodziei?".

Z pewnością nie potrzeba geniusza, aby dostrzec, że Biblia wyklucza obrazy i dramaturgię jako środki przekazu do wnoszenia wiary i życia do ludzkiej duszy.

Oczywistym faktem jest, że żadna istotna duchowa prawda nie może być wyrażona za pomocą obrazu. Właściwie wszystko, co może zrobić obraz, to przypomnieć sobie jakąś prawdę, którą już poznaliśmy dzięki znanemu rozumieniu słowa mówionego lub pisanego. Religijne nauczanie i słowa są połączone żywym sznurem i nie mogą być rozdzielone bez fatalnej straty. Sam Duch Święty, nauczając bezdźwięcznie w sercu, wykorzystuje idee, które wcześniej zostały przyjęte do umysłu za pomocą słów.

Jeśli zapytam czy współczesne filmy religijne są obrazami "dźwiękowymi", wykorzystującymi ludzki głos do wzmocnienia dramatycznej akcji, odpowiedź jest prosta. Tak dalece, jak film jest zależny od wypowiadanych słów, czyni obrazy zbędnymi; obraz jest właśnie tym, co odróżnia film od kazania. Film kieruje swoje przesłanie przede wszystkim do oka, a do ucha tylko przypadkowo. Gdyby wiadomość była skierowana do ucha, jak w Piśmie Świętym, obraz nie miałby żadnego znaczenia i mógłby być pominięty bez straty dla zamierzonego efektu. Słowa mogą powiedzieć wszystko, co Bóg chce, aby powiedziały, a to mogą zrobić bez pomocy obrazów.

Według jednej z popularnych teorii umysł otrzymuje przez oko pięć razy więcej informacji niż przez ucho. Jeśli chodzi o zewnętrzną powłokę faktów fizycznych, może to być dobre, ale kiedy dochodzimy do prawdy duchowej, znajdujemy się w zupełnie innym świecie. W tym świecie zewnętrzne oko nie jest zbyt ważne. Bóg kieruje swoje przesłanie do ucha słyszącego. "Patrzymy", mówi Paweł, "nie na rzeczy widzialne, ale na niewidzialne: bo rzeczy widzialne są doczesne, ale niewidzialne są wieczne". Zgadza się to z całym przekazem Biblii, która uczy nas, że powinniśmy wycofać nasze oczy z oglądania rzeczy widzialnych, a oczy naszych serc przykuć do Boga, podczas gdy z szacunkiem słuchamy Jego wypowiadanych słów.

"Słowo jest blisko ciebie, nawet w twoich ustach i w twoim sercu, to znaczy słowo wiary, które głosimy". Tu, a nie gdzie indziej, jest wzór Nowego Testamentu i żaden człowiek, ani anioł z nieba nie ma prawa zmieniać tego wzoru.


2. Film religijny ucieleśnia błędne pojęcie, że religia jest, lub może być, formą rozrywki.


To pojęcie przyszło do nas ostatnio, jak fala przypływu i jest, albo otwarcie nauczane, albo milcząco zakładane przez coraz większą liczbę ludzi. Ponieważ jest ono nierozerwalnie związane z omawianym tematem, powinienem powiedzieć o nim więcej.

Idea, że religia powinna być rozrywką, dokonała w tym pokoleniu radykalnych zmian w obrazie ewangelicznym. Dała nam nie tylko film "gospel", ale także nowy typ dziennikarstwa religijnego. Stworzyła nowy rodzaj magazynu dla ludzi kościoła, który można czytać od okładki do okładki bez wysiłku, bez zastanowienia - i bez zysku. Przyniosło też istny zalew religijnej fikcji z plastikowymi i bezkrwawymi bohaterami jak nikt, kto kiedykolwiek żył na tej dobrze znanej ziemskiej kuli.

To, że religia i rozrywka są na zawsze przeciwstawione sobie przez ich bardzo różne natury, nie jest widocznie znane tej nowej szkole religijnych animatorów. Ich wysiłki, aby podstępnie poderwać czytelnika i podać mu szybki zastrzyk zbawiennej prawdy, podczas gdy jego umysł jest zajęty czymś innym, są nie tylko daremne, ale w rzeczywistości niewiele brakuje do tego, aby były po prostu nieuczciwe. Nadzieja, że mogą nawrócić człowieka, gdy ten jest zajęty sprawami jakiegoś wyimaginowanego bohatera, przypomina historię katolickiego misjonarza, który podkradał się do chorych ludzi i dzieci i pryskał na nich odrobiną wody święconej, aby zagwarantować im przejście do złotego miasta.

Wierzę, że większość odpowiedzialnych nauczycieli religii zgodzi się, że wszelkie wysiłki mające na celu nauczanie duchowej prawdy poprzez rozrywkę są w najlepszym wypadku daremne, a w najgorszym mocno szkodliwe dla duszy. Ale rozrywka się opłaca, a ekonomiczny wzgląd jest zawsze potężny przy podejmowaniu decyzji, co powinno, a co nie powinno być oferowane społeczeństwu - nawet w kościołach.

Głębokie duchowe doświadczenia przychodzą tylko podczas wielu badań, żarliwej modlitwy i długich medytacji. Prawdą jest, że człowiek przez myślenie nie może znaleźć Boga; prawdą jest również, że człowiek nie może poznać Boga bardzo dobrze bez wielu pełnych szacunku przemyśleń. Filmy religijne, odwołując się bezpośrednio do najpłytszej warstwy naszego umysłu, nie mogą nie wytworzyć złych nawyków myślowych, które nie nadają się do przyjęcia przez duszę prawdziwych wrażeń duchowych.

Filmy religijne są błędnie uważane przez niektórych ludzi za błogosławione przez Pana, ponieważ wielu wychodzi z nich z wilgotnymi oczami. Jeśli to jest dowodem Bożego błogosławieństwa, to równie dobrze moglibyśmy pójść na całość i twierdzić, że każde przedstawienie, które przynosi łzy, jest od Boga. Ci, którzy chodzą do teatru, wiedzą, jak często publiczność jest poruszona do łez przez radości i smutki wysoko opłacanych aktorów, którzy całują, emanują, mordują i umierają w celu przeniesienia widzów do wysokiego poziomu emocjonalnego podniecenia. Mężczyźni i kobiety, którzy są oddani grzechowi i wyznaczeni na śmierć, mogą jednak płakać ze współczucia dla ucharakteryzowanych aktorów i nie będą przez to ani trochę lepsi. Emocje mają piękny czas, ale wola pozostaje nietknięta. Film religijny z pewnością zgromadzi sporą liczbę osób, które nie będą w stanie odróżnić drgawek emocjonalnego współczucia od prawdziwych działań Ducha Świętego.


3. Film religijny jest zagrożeniem dla prawdziwej religii, ponieważ jest uosobieniem aktorstwa, pogwałcenia szczerości.


Bez wątpienia najcenniejszą rzeczą, jaką posiada każdy człowiek, jest jego indywidualność. Dzięki czemu jest on sobą, a nie kimś innym. To, co nie może być ostatecznie unicestwione przez samego człowieka ani podzielone z innym. Każdy z nas, niezależnie od tego, jak skromne jest jego miejsce w schemacie społecznym, jest wyjątkowym stworzeniem. Każdy jest kompletnym człowiekiem posiadającym swoje odrębne "ja", które czyni go na zawsze kimś odrębnym, indywidualnym. To właśnie ta cecha niepowtarzalności pozwala człowiekowi cieszyć się każdą cnotą i czyni go odpowiedzialnym za każdy grzech. Jest to jego samoistność, która będzie trwać wiecznie, i która odróżnia go od każdego stworzenia, jakie zostało lub kiedykolwiek zostanie stworzone.

Ponieważ człowiek jest taką właśnie istotą, wszyscy nauczyciele moralności, a szczególnie Chrystus i Jego apostołowie, czynią szczerość podstawową cechą dobrego życia. Słowo to, używane w Nowym Testamencie, odnosi się do praktyki trzymania delikatnej ceramiki pod słońce, aby sprawdzić jej czystość. W białym świetle słońca wszystkie obce substancje były natychmiast zauważone. Tak więc test szczerości jest podstawowy w ludzkim charakterze. Szczery człowiek to taki, w którym nie ma nic obcego, jest cały z jednego kawałka, zachował swoją indywidualność w nienaruszonym stanie.

Szczerość dla każdego człowieka oznacza pozostawanie w zgodzie z samym sobą. Kontrowersja Chrystusa z faryzeuszami skupiła się wokół ich nieuleczalnego nawyku, moralnego grania. Faryzeusz nieustannie udawał, że jest tym, kim nie był. Próbował ukryć swoje własne "ja" i pojawić się , innym i lepszym, człowiekiem. Przedstawiał fałszywy charakter i robił to dla efektu. Chrystus powiedział, że jest hipokrytą.

Jest to więcej niż etymologiczny przypadek, że słowo "hipokryta" pochodzi ze sceny i oznacza - udawanie, dwulicowość. Tutaj zostało użyte do oznaczenia tego, kto naruszył swoją szczerość i gra fałszywą rolę. Aktorem jest ten, kto przyjmuje postać inną niż jego własna i gra ją dla efektu. Im bardziej jest w stanie wejść w posiadanie innej osobowości, tym lepszy jest jako aktor.

Bacon powiedział , że są pewne zawody, które mają taką naturę, że im bardziej człowiek potrafi je wykonywać, tym gorszym jest człowiekiem. To doskonale opisuje zawód aktora. Odstępowanie od naszego własnego charakteru z jakiegokolwiek powodu jest zawsze niebezpieczne i może być śmiertelne dla duszy. Niezależnie od tego, jak niewinne są jego intencje, człowiek, który przybiera fałszywy charakter, zdradził swoją własną duszę i głęboko zranił coś świętego w sobie.

Nikt, kto był w obecności Najświętszego, kto poczuł, jak wysoki jest uroczysty przywilej noszenia Jego obrazu, nie zgodzi się już nigdy więcej na odgrywanie roli ani na igranie z tą najświętszą rzeczą, jaką jest jego własne, głębokie, szczere serce. Odtąd będzie zmuszony do bycia nikim innym jak tylko sobą, do zachowania z szacunkiem szczerości własnej duszy.

Aby nakręcić film religijny, ktoś musi, na pewien czas, ukryć swoją indywidualność i symulować cudzą. Jego działania muszą być ocenione jako oszustwo, a ci, którzy oglądają je z aprobatą, mają udział w tym oszustwie. Udawać, że się modlimy, symulować bogobojny smutek, odgrywać nabożeństwo przed kamerą dla efektu - to jest zupełnie szokujące dla czcigodnego serca! Jak chrześcijanie, którzy aprobują to rażące udawanie, mogą kiedykolwiek zrozumieć wartość szczerości, o której nauczał nasz Pan? Jaki będzie koniec pokolenia chrześcijan karmionych taką dietą oszustwa w przebraniu wiary naszych ojców?

Zarzut, że to wszystko musi być dobre, ponieważ jest czynione na chwałę Bożą, jest cienką jak piórko racjonalizacją, która nie powinna oszukać nikogo powyżej szóstego roku życia. Taki argument przypomina szatańską zasadę celowości, która mówi, że cel jest wszystkim i uświęca środki, choćby najgorsze, jeśli tylko cel jest godny pochwały. Mądry student historii rozpozna tę niemoralną doktrynę. Kościół kierowany przez Ducha nie będzie miał z nią nic wspólnego.

Nierzadko można znaleźć wokół teatru ludzkie śmieci i odrzuty wymyte przez lata. Mężczyzn i kobiety, którzy grali fałszywe role tak długo, że moc bycia szczerym zniknęła z nich na zawsze. Są skazani na wieczną dwulicowość. Każdy akt ich życia jest udawany, każdy uśmiech jest fałszywy, każdy ton ich głosu sztuczny. Przekleństwo nie przychodzi bez przyczyny. Nie przypadkiem zawód aktora niesie notoryczną rozpustę. Hollywood i Broadway to dwa źródła zepsucia, które mogą jeszcze zamienić Amerykę w Sodomę i położyć w pył jej chwałę.

Zawód aktora nie wywodzi się od Hebrajczyków. Nie jest on częścią boskiego wzoru. Biblia wspomina o nim, ale nigdy go nie aprobuje. Dramat, tak jak został nam przekazany, powstał w Grecji. Był on pierwotnie częścią kultu boga Dionizosa, prowadzony w pijackiej ekstazie.

Cudowne sztuki z czasów średniowiecza zostały przywołane, aby usprawiedliwić współczesny film religijny. Jest to niefortunna broń do obrony filmu, ponieważ z pewnością zaszkodzi ona człowiekowi, który jej używa, bardziej niż jakikolwiek argument, który przychodzi mi do głowy.

Misteria miały swój wielki rozkwit w średniowieczu. Były to przedstawienia dramatyczne o tematyce religijnej wystawiane dla rozrywki ludności. W najlepszym wypadku były to błędne próby nauczania duchowych prawd poprzez dramatyczne przedstawienie; w najgorszym były szokująco niepoważne i na wskroś naganne. W niektórych z nich Bóg Przedwieczny był przedstawiany jako starzec ubrany na biało ,ze złoconą peruką! Aby zapewnić poziom komizmu, na scenę wprowadzano samego diabła i pozwalano mu się bawić dla rozrywki widzów. Wykorzystywano motywy biblijne, podobnie jak we współczesnym filmie, ale nie uchroniło to całej sprawy przed takim zepsuciem, że Kościół rzymski musiał w końcu zakazać swoim kapłanom brania w niej udziału.

Ci, którzy chcieliby odwołać się do precedensu misteriów, z pewnością przeoczyli kilka istotnych faktów. Na przykład, moda na misteria zbiegła się dokładnie z najbardziej ponurym okresem korupcji i demoralizacji, jaki kiedykolwiek znał Kościół. Kiedy Kościół wyszedł wreszcie ze swojej długiej moralnej nocy, przedstawienia te straciły na popularności i w końcu odeszły. Pamiętajmy, że narzędziem, którego Bóg użył, by wyprowadzić Kościół z ciemności, nie był dramat, lecz biblijne kazanie ochrzczone Duchem. Poważnie myślący ludzie grzmieli prawdę i ludzie zwracali się do Boga.

Historia pokazuje, że żaden duchowy postęp, żadne przebudzenie, żaden wzrost życia duchowego nigdy nie był związany z przedstawieniem w jakiejkolwiek formie. Duch Święty nigdy nie honoruje udawania.

Czy to możliwe, że historyczny wzór się powtarza? Czy pojawienie się filmu religijnego jest symptomem niskiego stanu duchowego zdrowia, w jakim się dziś znajdujemy? Obawiam się, że tak. Tylko nieobecność Ducha Świętego na kazalnicy i brak prawdziwego rozeznania ze strony wyznających chrześcijan ,może tłumaczyć rozprzestrzenianie się dramatu religijnego wśród tak zwanych kościołów ewangelicznych. Kościół napełniony Duchem Świętym nie mógłby tego tolerować.


4. Ci, którzy prezentują film ewangeliczny winni są społeczeństwu, dać biblijny autorytet dla ich działań, a tego nie zrobili.


Kościół, o ile postępuje za Panem, idzie drogami biblijnymi i może podać biblijne uzasadnienie swego postępowania. Jego członkowie spotykają się w ustalonym czasie, aby wspólnie się modlić: To ma poparcie biblijnego autorytetu. Zbierają się, aby słuchać objaśniania Słowa Bożego - to sięga w prawie nieprzerwanej ciągłości do Mojżesza. Śpiewają psalmy, hymny i pieśni duchowe: tak nakazują apostołowie. Odwiedzają chorych i łagodzą cierpienia ubogich: w tym względzie mają zarówno nakaz, jak i przykład w Piśmie Świętym. Składają swoje dary i przynoszą je w ustalonym czasie do kościoła lub kaplicy, aby były użyte w pracy Pańskiej: to także jest zgodne z biblijnym wzorem. Nauczają, szkolą i instruują; mianują nauczycieli, pastorów i misjonarzy i wysyłają ich, aby wykonywali pracę, do której Duch Święty ich uzdolnił: za tym wszystkim stoi czysty biblijny autorytet.

A gdzie jest autorytet dla filmu religijnego? Dla tak poważnego odejścia od starożytnego wzorca, gdzie jest autorytet? Dla wprowadzenia do Kościoła pogańskiej sztuki aktorskiej, gdzie jest autorytet? Niech zwolennicy filmu zacytują choć jeden werset z dowolnej księgi Biblii, w dowolnym tłumaczeniu, aby uzasadnić jego użycie. Tego nie potrafią zrobić. Najlepsze, co mogą zrobić, to odwołać się do psychologii świata lub powtórzyć jasno, że "nowoczesne czasy wymagają nowoczesnych metod". Ale zacytować z Pisma Świętego jeden werset, upoważniający film do działania jako narzędzie Ducha Świętego. Tego nie mogą zrobić.

Każdy szczery chrześcijanin musi znaleźć biblijny autorytet dla filmu religijnego lub go odrzucić, a każdy producent takich filmów, jeśli chce stanąć przed obliczem uczciwych i czcigodnych ludzi, musi albo pokazać biblijne referencje, albo zwinąć interes.

Jeśli ktoś twierdzi, że w filmie religijnym nie ma nic niebiblijnego; jest on jedynie nowym środkiem przekazu starego przesłania, tak jak druk jest nowszą i lepszą metodą pisania, a radio wzmocnieniem znanej ludzkiej mowy.

Na to odpowiadam: Film nie jest unowocześnieniem czy udoskonaleniem jakiejkolwiek metody biblijnej; jest to raczej medium samo w sobie całkowicie obce Biblii i całkowicie w niej nieuprawnione. Jest to gra aktorska - tylko to i nic więcej. Jest to wprowadzenie do dzieła Bożego tego, co nie jest neutralne, ale całkowicie złe. Prasa drukarska jest neutralna, podobnie jak radio czy aparat fotograficzny. Mogą być używane do dobrych lub złych celów, zgodnie z wolą użytkownika. Ale gra aktorska jest zła w swojej istocie, ponieważ polega na symulacji emocji, które nie są w rzeczywistości odczuwane. Uosabia rażącą sprzeczność moralną, gdyż powołuje kłamstwo do służby prawdzie.

Argumenty na rzecz filmu religijnego są czasem sprytne i zawsze płytkie, ale nigdy nie ma w nich prawdziwej próby przytoczenia autorytetu biblijnego. Wszystko, co można powiedzieć o filmie, można powiedzieć również o tańcu estetycznym, który jest bardzo reklamowanym medium nauczania prawdy religijnej poprzez apel do oka. Jego zwolennicy są bardzo wymowni w pochwałach - ale gdzie jest to wskazane w Bożym planie?


5. Bóg zarządził tylko cztery metody, przez które Prawda ma zwyciężyć - a film religijny nie jest jedną z nich.

Nie próbując układać tych metod w kolejności ważności, są to: modlitwa, pieśń, głoszenie poselstwa za pomocą słów i dobre uczynki. To są cztery główne metody, które Bóg pobłogosławił. Wszystkie inne biblijne metody są pododdziałami tych metod i pozostają w ich ramach.

Cała idea głoszenia ewangelii z filmami opiera się na tych samych podstawowych założeniach, co modernizm, a mianowicie, że Słowo Boże nie jest ostateczne i że my, współcześni, mamy prawo dodawać do niego lub zmieniać je wszędzie tam, gdzie uważamy, że możemy je ulepszyć.

Niedawno zwrócił moją uwagę zuchwały przykład takiej postawy. Rozesłano wstępne druki ogłaszające, że trwa proces tworzenia nowej organizacji. Ma się ona nazywać "Międzynarodową Giliadą Artystów Radia i Ekranu". Jednym z jej dwóch głównych celów jest promowanie filmu jako medium do szerzenia ewangelii. Jej sponsorzy, nie są modernistami, ale fundamentalistami. Niektóre z deklarowanych celów to: produkcja filmów "z lub bez przesłania chrześcijańskiego"; podnoszenie i utrzymywanie wyższych standardów w dziedzinie filmu (miałoby to być dokonane, jak mówi, poprzez "wiele modlitw" z liderami przemysłu filmowego); "stawianie wyzwań ludziom, zwłaszcza młodym, na tych polach, tak jak są stawiani przed wyzwaniami, by udać się na pola misyjne".

Ten ostatni punkt pokazuje, że niektórzy z nas działają na własny rachunek. Czy ta nowa organizacja rzeczywiście proponuje z powagą dodanie kolejnego daru, do darów Ducha wymienionych w Nowym Testamencie? Czy do liczby darów Ducha, takich jak pasterz, nauczyciel, ewangelista, ma być teraz dodany kolejny, dar aktora filmowego? Zamiast Ducha Świętego mówiącego: "Wydziel mi Barnabę i Saula do dzieła, do którego ich powołałem", ci ludzie użyją czegoś, co nazywają "chrześcijańską listą talentów", która ma składać się z nazwisk "chrześcijańskich" aktorów, którzy otrzymali dar Ducha, aby mogli być użyci do robienia filmów religijnych.

W ten sposób porządek ustanowiony w Nowym Testamencie jest jawnie naruszany i to przez uznawanych miłośników Ewangelii, którzy mówią Jezusowi "Panie, Panie", ale otwarcie odsuwają od siebie Jego panowanie, kiedy tylko zechcą. Żadna ilość gładkiej gadaniny nie może wyjaśnić tego poważnego aktu niesubordynacji.

Saul stracił królestwo, kiedy sprofanował kapłaństwo. Niech ci filmowi kaznodzieje spojrzą na swoją koronę. Mogą wkrótce, pewnej ciemnej nocy, znaleźć się na drodze do Endor.



6. Film religijny jest poza harmonią z całym duchem Pisma Świętego i przeciwny nastrojowi prawdziwej pobożności.

Zharmonizowanie ducha filmu religijnego z duchem Pisma Świętego jest niemożliwe. Wszelkie porównania są groteskowe i gdyby nie były tak poważne, byłyby wręcz śmieszne. Spróbujcie sobie wyobrazić Eliasza występującego przed Achabem z rolką filmu! Wyobraź sobie, że Piotr wstaje w dniu Pięćdziesiątnicy i mówi: "Proszę o zgaszenie świateł". Kiedy Jeremiasz wahał się, czy prorokować, twierdząc, że nie jest biegłym mówcą, Bóg dotknął jego ust i powiedział: "Włożyłem moje słowa w twoje usta". Być może Jeremiasz mógłby sobie poradzić wystarczająco dobrze bez boskiego dotyku, gdyby miał dobry projektor 16 mm i szpulę filmu domowej roboty.

Niech ktoś odważy się porównać swój religijny seans filmowy z duchem Księgi Dziejów Apostolskich. Niech spróbuje znaleźć dla niego miejsce w dwunastym rozdziale Pierwszego Listu do Koryntian. Jeśli nie potrafi dostrzec różnicy, to jest zbyt ślepy, by można mu było powierzyć przywództwo w Kościele Boga Żywego. Jedyne, co może zrobić stosownie do okoliczności, to upaść na kolana i wraz z biednym Bartymeuszem wołać: "Panie, abym otrzymał wzrok".

Ale niektórzy mówią: "Nie proponujemy, aby zastąpić regularną metodę głoszenia ewangelii. Chcemy ją tylko uzupełnić". Na to odpowiadam: Jeśli film jest potrzebny do uzupełnienia namaszczonego zwiastowania, to może to być tylko dlatego, że wyznaczona przez Boga metoda jest niewystarczająca, a film może zrobić coś, czego wyznaczona przez Boga metoda nie może zrobić. Co to jest? Swobodnie przyznajemy, że film może wywołać efekty, których kazanie nie może wywołać (i których nigdy nie powinno próbować wywołać), ale czy ośmielamy się dążyć do takich efektów w świetle objawionej woli Bożej i w obliczu sądu oraz wieczności?

7. Jestem przeciwny filmowi religijnemu ze względu na szkodliwy wpływ na wszystkich z nim związanych.

Po pierwsze, wywiera szkodliwy wpływ na "aktorów", którzy odgrywają rolę różnych postaci w widowisku. Nie jest to mały wpływ, chociaż nie jest on od razu widoczny. Kto może, będąc w stanie społeczności z Bogiem, odważyć się na zabawę w bycie prorokiem? Kto ma czelność udawać apostoła, nawet w przedstawieniu? Gdzie jest jego cześć? Gdzie jest jego strach? Gdzie jego pokora? Każdy, kto może się zmusić do odgrywania roli w jakimkolwiek celu, musi najpierw zasmucić Ducha i uciszyć Jego głos w sercu. Wtedy cała sprawa będzie mu się wydawać dobra. "Żywi się prochem; serce zwiedzione wprowadziło go w błąd". Ale nie może on uciec przed tajemnym działaniem starożytnych praw duszy. Coś wysokiego, pięknego i wspaniałego umrze w nim, a co najgorsze, nigdy nie będzie tego podejrzewał. To jest przekleństwo, które zawsze następuje po samookaleczeniu. Faryzeusze byli tego przykładem. Byli chodzącymi trupami i nigdy nie dostrzegli, jak bardzo są martwi.

Po drugie, utożsamia religię ze światem teatralnym. Widziałem niedawno w fundamentalistycznym czasopiśmie reklamę filmu religijnego, która była także w każdej miejskiej gazecie. Ilustrowana zwykłym obrazem sex-bate, przedstawiającym młodego mężczyznę i młodą kobietę w czułym uścisku, i opatrzona takimi słowami jak "pełnometrażowy, dramat, patos, romans", cuchnęła Hollywood i tanim kinem. Przez taki biznes wyprzedajemy naszą chrześcijańską separację i nic poza smutkiem nie może z tego wyniknąć ani teraz, ani w przyszłości..

Po trzecie, smak dramatu, który te obrazy rozwijają w umysłach młodych ludzi, nie będzie długo zadowalał, powstanie potrzeba oglądania gorszych rzeczy, niż te, które może zaoferować film religijny. Nasza młodzież będzie domagać się prawdziwych rzeczy; a co możemy odpowiedzieć, gdy zapytają, dlaczego nie powinni patronować zwykłemu kinu?

Po czwarte, rosnące pokolenie w naturalny sposób zacznie postrzegać religię jako kolejną, gorszą, formę rozrywki. W rzeczywistości, obecne pokolenie uczyniło to już w niepokojącym stopniu, a film ewangeliczny podsyca to przekonanie, łącząc religię i zabawę w imię ortodoksji. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by dostrzec, że film religijny musi stawać się coraz bardziej porywający, w miarę jak gusta widzów będą coraz bardziej pobudzane.

Po piąte, film religijny jest przyjacielem leniwego kaznodziei. Jeśli obecna moda będzie się nadal rozprzestrzeniać, to nie minie wiele czasu, gdy każdy człowiek posiadający wystarczającą zdolność do wygłoszenia słyszalnej modlitwy i wystarczającą mentalność do ustawienia projektora, będzie mógł uchodzić za proroka Boga Najwyższego. Człowiek Boży może bawić się przez cały tydzień i podejść do Dnia Pańskiego bez troski. Wszystko zostało zrobione za niego w studio. Musi tylko ustawić ekran i opuścić światła, a reszta następuje bezboleśnie.

Gdziekolwiek film jest używany, prorok jest wypierany przez projektor. Tacy wyparci prorocy mogą przynajmniej przyznać, że są technikami, a nie kaznodziejami. Niech przyznają, że nie są ludźmi posłanymi przez Boga, wyświęconymi przez Boga do świętej pracy. Niech odłożą swoje udawanie.


Na zakończenie


Jedna rzecz może niepokoić niektóre szczere dusze: dlaczego tak wielu dobrych ludzi aprobuje film religijny. Jeśli jest to zło, dlaczego go nie potępili ?

Odpowiedź brzmi: brak duchowego rozeznania. Wielu, którzy zwracają się ku filmowi, to ci sami, którzy przez bezpośrednie nauczanie lub przez zaniedbanie zdyskredytowali działanie Ducha Świętego. Przepraszali za Ducha i tak Go osłaniają swoją niewiarą, że stało się to równoznaczne z jawnym odrzuceniem. Teraz płacimy cenę za naszą głupotę. Światło zgasło i dobrzy ludzie są zmuszeni potykać się w ciemnościach ludzkiego intelektu.

Film religijny przechodzi obecnie okres ciąży i wydaje się, że wkrótce zaroi się od kościołów jak chmura szarańczy z ziemi. Figura jest dokładna; przychodzą one z dołu, a nie z góry. Cała współczesna psychologia została przygotowana na tę inwazję owadów. Fundamentaliści znudzili się manną i tęsknią za czerwonym mięsem. To, co otrzymują, jest żałosną namiastką pożądliwych i nieskrępowanych przyjemności tego świata i stwarza pozory, że jest duchowe.

Dla dobra pokoju nie stójmy w miejscu, gdy ludzie bez duchowego wglądu dyktują dietę, którą mają się żywić dzieci Boże. Film religijny reprezentuje tandetę, która oszalała. Jedność wśród wyznających chrześcijan jest pożądana, ale nie kosztem prawości. Dobrze jest iść ze stadem, ale nie zgadzam się, by podążać za wprowadzonym w błąd stadem nad przepaścią.

Jeśli Bóg dał mądrość, by widzieć błąd religijnych widowisk, to jesteśmy winni Kościołowi, by otwarcie się im przeciwstawiać. Nie ośmielamy się schronić w " milczeniu". Błąd nie jest milczący; jest bardzo głośny i zadziwiająco agresywny. Nie możemy dać cichego przyzwolenia.

Niebezpieczeństwa filmu religijnego
A.W. Tozer
(1897-1963)

źródło:
Tony Capoccia
Bible Bulletin Board


https://www.biblebb.com/files/tozermovie.htm



1 komentarz:

  1. Zachęcam do przeczytania wartościowego artykułu pt "Fikcja The Chosen" - https://zwiedzionechrzescijanstwo.blogspot.com/2023/01/fikcja-chosen.html

    OdpowiedzUsuń